Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WTEDY
(listopad2009)
Najlepiejzapamiętałbetonowezimnokorytarza,którekłułojegobose
stopy.Biegł.Wustachczułkwaśnyposmakwczorajszegowina.
Napółpiętrachbyłojasno,światłowpadałoprzezokienka,aległębiej,
wkorytarzach,panowałmrok.Krzysztofczuł,jakśmiecizposadzki
przyklejająmusiędostóp.Żebyniebyłoszkła!Tamyślprzeleciała
muprzezgłowę,azaniąpojawiłysiękolejne:ozakażeniach,krwi,
bólu.Dopieropotemprzypomniałsobie,dokądbiegnieidlaczego.
DopadłdrzwiFryców.Prawądłońpołożyłnadzwonku,lewą
zacząłuderzaćwnie,słabo,byłpraworęczny.Usłyszałjakiśruch,
apotemlękliwygłosDanki:
Ktotam?
KrzysztofGrentel.
Szczękaniezamka,czyonosięnigdynieskończy?Cholernagerda!
Powstrzymałsięodponownegonaciśnięciadzwonka.WreszcieDanka
otworzyładrzwi.
Krzysiek?Aleśmniewystraszył!Żadnegocharakterystycznego
dlaniejćwierkania.Złośćwczystejpostaci.
Znowuzamek.Klik,klik,klik.NaszafcewprzedpokojuFryców
leżałdużymłotek.Tymchciałamuprzyłożyć,gdybyokazałsię
włamywaczem.Kulturalnymwłamywaczem,codzwonidodrzwi.
Dankamiałanasobiebłyszczącąjasnoliliowąkoszulęnocną.Ładnie
jejbyło.Żeteżonzwracauwagęnatakiegłupoty!AArturmartwy,
mamaprawiemartwa…Jacob,znaleźćsięprzyJacobie…
Onnieżyjewydusiłzsiebie.
Boże!
Dankawyglądałanachorą.Jejtwarzbyłabladaiwydawałasię
pusta.Krzysztofdopieropochwilispostrzegł,żejestnieumalowana.