Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieproszonychgości,żejestemzwykłymmyśliwymsyberyjskim,nie
mającymnicwspólnegozkontrrewolucją.Jednocześniemyślałemo
koniecznościnatychmiastowegoprzeniesieniasiępoodjeździe
bolszewikówwinne,bardziejbezpiecznemiejsce.
Zapadałwieczornyzmrok.Twarzemoichgościstałysięjeszcze
mniejpociągające.Żołnierzewyjęliztorbybutelkęspirytusuizaczęli
pić,zakąsającchlebemipopijającgorącąherbatę.Alkoholszybko
działał,ibolszewicy,wymachującrękomaiuderzającpięściamiwstół,
zaczęligłośnorozmawiać,przechwalającsięilościązabitych
„burżujów“.Śmiejącsięohydnie,opowiadalisobiewzajemnieo
wesołychdniachwKrasnojarsku,gdywyłapywaliznienawidzonych
kozakówispuszczaliichpodlódJeniseju.Wkońcużołnierzezaczęli
sięocośspierać,leczprędkoichtoznużyło.Powolizabieralisiędo
snu.
—Pójdęjużkonierozkulbaczyćiprzyniosękarabiny—rzekł
młodszyi,przeciągającsię,wstałzławki.
Wtejchwilidrzwi,prowadzącenadwór,szerokosięrozwarły;do
izbywpadłygęsteobłokimroźnejpary,iprądzimnegopowietrza
wionąłnanas.Gdymgłaopadła,zobaczyliśmywizbiewysokiego
barczystegochłopawkosmatejbarankowejczapieiwszerokim
kożuchu.Wrękutrzymałkarabin,azpozapasawyglądałasiekiera,z
którąSybirak-myśliwynigdysięnierozstaje.Bystre,przenikliwe,
połyskujące,prawiezwierzęceoczynieznajomegobadawczo
zatrzymałysięnakażdymzobecnych.Pochwilizdjąłczapkę,
przeżegnałsięicichozapytał:
—Ktotugospodarz?
—Ja!—odezwałemsię.
—Czymogęprzenocować?—spytał.
—Proszę,miejscadość—powiedziałem.—Napijciesięherbaty,
jeszczegorąca.
Nieznajomytymczasemzacząłpowolizdejmowaćkożuch,nie
przestającobserwowaćludziiprzedmioty.Rzuciłkożuchwkątizby,
przykrywającnimkarabin,ipozostałwwytartychskórzanychkurciei
spodniach,wsuniętychwdługiewojłokowebuty.Twarzmiałzupełnie
młodą,drwiącąiśmiałą.Połyskiwałybiałezębyibadawcze,
przenikliweoczy.Powichrzona,mocnoprzyprószonasiwiznączupryna
igłębokiezmarszczkidokołaustświadczyłyoburzliwemżyciu.