Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PRZYRODAICZŁOWIEK
56
Byłajużpierwszagodzina(ok.6rano,świt),aledzieńbyłnadalnie-
wyraŹnyiciężki.Ponieważbudynkidookoławciążdoznawaływstrząsów,
obawianosię,nawetwmiejscuotwartym,leczzbytmałym,żemogąsięzawa-
lić.Wtedydopierookazałosię,żeludzieopuszczająmiasto;ciągnąłtłum
przerażonyijaktozazwyczajbywawpanicekażdyszedłchętniejzapo-
mysłemdrugich,zamiastsamemupodejmowaćdecyzjętłumtennapierał
całąmasąipopędzałtych,którzyszlipierwsi.Wyszliśmyzdomuizatrzyma-
liśmysię.Widzieliśmytamniezwykłesceny,przeżyliśmyróżnesytuacje.Otóż
wozy,którekazaliśmyjużprzedtemwyprowadzić,pędziływróżnestronyna-
wetnazupełnierównymterenie,inawetpodpartekamieniaminiemogłysię
zatrzymaćwmiejscu.Ponadtowidzieliśmy,jakmorzeniejakosamosiebie
wchłaniałoicofałosiępodwpływemwstrząsówziemi;wybrzeżewyraŹniesię
poszerzyłoizatrzymałonasuchympiaskumasęstworzeńmorskich.
OddrugiejstronyczarnagroŹnachmura,przecinanajakbymiotany-
mikrętymiognistymipromieniami,rozpływałasięwdługiepłomienie;były
onepodobnedobłyskawic,alewiększe.
WtedytenprzyjacielzHiszpaniiodezwałsię,nalegającostrzej:«Jeże-
litwójbrat,atwójstryj,żyje,topragnie,ażebyścieuszlizżyciem;jeżelizgi-
nął,toprzedtempragnął,ażebyściesięuratowali».Odpowiedzieliśmy,żenie
dopuścimydotego,ażebyniemającpewnościcodojegożycia,myślećona-
szym.Onjużnieczekał,zerwałsięipędząc,uszedłniebezpieczeństwa.
Wkrótcetachmurazaczęłaopadaćnaziemię,okrywaćmorza,ogarnę-
łaiokryłaKapreę,przesłoniłaczęśćMisenum,którajestbardziejwysunię-
ta.Wtedymatkazaczęłamnieprosić,namawiać,rozkazywać,ażebym,jaktyl-
kosięda,uciekał;mówiła,żeja,człowiekmłody,mogęuciec,onajuż,stara
iniesprawna,umrzeszczęśliwa,jeżeliniestaniesięprzyczynąmojejśmierci.
Janatożeniebędęsięratowałbezniej:poczymwziąłemzarękęizmu-
siłem,ażebyprzyspieszyłakroku.Usłuchałaniechętnieiwciążwyrzucałaso-
bie,żeutrudniamiucieczkę.
Jużsypałsiępopiół,alejeszczerzadki;oglądamsię:ztyłuciemny
dym,któryciągnąłsięwśladzanamijakbyrozpościerającsięporozprażonej
ziemi.«Zmieńmykierunekpowiadamdopókimożemywidzieć,ażebynas
wciemnościachtłumidącyzanaminiezadeptał».Zaledwiezdążyliśmysięza-
stanowić,atunoc,nietakabezksiężycowaiwchmurach,leczciemność,jaka
panujewzamkniętympomieszczeniupozgaszeniuświatła.
Możnabyłosłyszećzawodzeniakobiet,kwilenieniemowląt,krzyki
mężczyzn:jedninawoływaniemstaralisięodszukaćrodziców,innidzieci,ci
znówmałżonkiipogłosachrozpoznawaliich;jedniubolewalinadwłasnym
losem,inninadlosemswoichbliskich.Niektórzyzestrachuprzedśmiercią
śmierciwzywali.Niemałoludziwznosiłoręcekubogom,leczwiększośćwo-
łała,żebogówwogóleniemaiżenadeszłaostatniadlaświata,wieczystanoc.
Abyliitacy,którzy,głoszączmyślone,budzącegrozękłamstwa,zwiększali