Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Codzienność
Dniało,pierwszepromieniesłońcaleniwiepojawiałysięwśródchmur
międzydrzewami.Luwyłączyłalampęiskierowałasiędosypialni.
Odwróciłasięjeszczewdrzwiach,jakbycośjejsięprzypomniało,
ogarnęławzrokiemstół,kanapęikuchnięizamknęłazasobądrzwi.
Winnejczęścimiastaprzenikliwydźwiękbudzikawyrwał
Bozesnu.Awłaściwiezczegoś,comiałobyćsnem.Zawsze
pilnowała,abyjejsentrwałprzynajmniejosiemgodzin.Takdla
zdrowiapsychicznego.Obcującnacodzieńzosobamipotrzebującymi
jejwsparciaizrozumienia,musiaładaćsobieminimumwypoczynku
ioddechu.Wpewnymsensieoddechtenoferowałyjejspotkania
wdomuLu.Zawszetasamarutyna:pracaLusen.Jednakdzisiaj
nieczułasięzbytkomfortowo.Cośniedawałojejspokoju.Coś,czego
niepotrafiłaokreślić.
Wczoraj,wychodzącodLu,poczułasiędziwnie.Niby
niezmęczona,niczymnieprzytłoczona,rutyniarskobezpieczna
wswoimstatusquo,ajednakgdzieśgłębokowśrodkuczułajakiś
niepokój.Byłotodziwneuczucie,któregonigdywcześniejnie
doświadczyła.JadącwindąwapartamentowcuLu,windąnowoczesną,
przestronnąidobrzeoświetlonąledowymjasnymświatłem,nagle
poczułasięjak…Nowłaśniejak?
Usiadłanałóżku,spuściłabosestopynapodłogę,przegarnęła
włosy,teraztakskudlone,żesięzdziwiła.Cobyłowtejwindzienie
tak,pomyślała.Czysto,pusto,jakzawsze.Lubiławindę,
wodróżnieniuodtej,którejużywałacodzienniewswojejkamienicy,
tobyłnaprawdęluksus.WindaBomiałamiejscenajwyżejnadwie
osoby,stojąceramięwramię,ipodwójnedrzwiodśrodka
inazewnątrz,przyprawiającekażdegooklaustrofobię.DlategoLunie