Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gdzieśpomiędzytrzecimidrugimpiętremzatrzymałasię,patrząc
woknowychodzącenamałepodwórko-studnię.Słońcejeszczetunie
dotarło,zawszebyłotuciemnoimrocznie.Aledzisiajtenproblem
odszedłgdzieśnadrugiplan.Tobyłojakdotykświadomości,
przebłyskpodświadomościalbopoprostuintuicja.Lustra,lustra
namniepatrzyły,przemknęłojejprzezgłowę.Zaraz,moment,jak
tolustranamniepatrzyły?Bowypuściłapowietrzezpłuc.Głęboki
oddech,jakoczyszczenie.Jeszczeraz.Ijeszczeraz.Przysiadła
naparapecie.
Szuruburu,trzaskotwieranegozamka,jakbyktośotwierałsejf
bankowy,izachwilęnapółpiętrzepojawiłasięmałastarszapani
owyjątkowomiłejaparycji.
Dzieńdobry,paniBożenkoodezwałasięprzyjaznym,lekko
schrypniętymzestarościgłosem.Wszystkozpaniąwporządku?
Bladajakaśpanijest.
Zeszłaniżejotychkilkastopni,któreoddzielałyodBo,podeszła
dosyćbliskoispojrzałajejgłębokowoczy.
PaniBożenko,wszystkowporządku?Idziepanidopracy?
Dzieńdobry.Bowróciładorzeczywistości.Tak,jasne,
dopracyidę.
Bopodniosłasięzparapetu,otrzepałapłaszczzniewidzialnych
drobinek.Cośnakształtgestumaskującego„właśniemniektoś
przyłapał”.
Taksobieprzycupnęłam,wiosnatakaładna,wszystkozaczyna
budzićsiędożycia…Myślałamonaszympodwórku,jakciludzietam
naparterzeżyją,pogrążeniwtakimcieniu.
BabciasąsiadkapochyliłasięwstronęBoikonspiracyjnie
zaszemrała:
Żyją,żyją,idobrzesięmają.Paniwie,paniBożenko,
żewnaszejkamienicytotylkoja,Maliszewskiipanitordzenni