Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nieruszajsię,nabogów,bomisięwymskniesz.
Trzymałjązabrzuch,więcleciałatwarząskierowaną
dodołuidoskonalewidziała,jakdalekosąodziemi.
–Aeron?–Wykręciłagłowę,żebyspojrzećmuwoczy,
iwyraźniesięrozluźniła,anawetuśmiechnęła.
–Aeron...–Westchnęłazulgą.–Bałamsię,żenie
przyjdziesz.
Nierozcieńczonawrogościąinietkniętazłośliwością
przyjemnośćzaskoczyłagoizakłopotała.Kobietynigdy
niepatrzyłynaniegowtakisposób.
–Błąd.Powinnaśsiębać,żeprzyjdę.
Jejuśmiechzbladł.
Taklepiej,pomyślał.Jedyne,cogoniepokoiło,
tomilczeniedemona.Powinnazalaćgofalaobrazów
iwrażeń,alenictakiegosięniedziało.Zastanowisię
nadtympóźniej.
Wleciałdosypialni,nierobiączwyczajowego
przystankunabalkonie.Nawszelkiwypadeknależało
jaknajszybciejposzukaćschronienia.Tyletylko,
żeskładającskrzydła,walnąłnimiwfutrynędrzwi
ipoczułprzenikliwybólłamanejkości.
Zignorowałgoistanąłpewnienapodłodze.Podszedł
dołóżka,ostrożniepołożyłnieznajomąnabrzuchu
iprzesunąłopuszkiempalcówpokręgosłupie,nacojej
ustawkształciesercarozchyliłysięiwydobyłsięznich
przejmującyjęk.Miałnadzieję,żetokrewkogoś
innego,leczniestetynaprawdębyłaranna.
Mimotozachowałostrożność.Pewniesamasięzraniła
–albopozwoliłanatoŁowcom–tylkopoto,
bywzbudzićwnimwspółczucie.
Zerowspółczucia,postanowił,tylkogniew.