Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wjegoramionach.Takbardzosiędzisiajwnocybałam!–
pomyślała,aleniepowiedziałategonagłos.
Staliprzezchwilęwmilczeniu,aichciałaowiewał
delikatny,wiosennywiatr.WkońcuLenaodsunęłasię
iwygładziławłosyorazubranie.
–Chodźmyjuż–powiedziała.–Ostatnie,czegochcę,
tospóźnićsięjeszczedzisiajdopracy.
–Nodobrze.Acodoszkoły…Możegdypowiesz
dyrektorceiOrłowskiejprawdę,towybaczą
citęnieobecność.
–Jeszczesięzastanowięnadtym,coimpowiedzieć.
–Żartujeszsobie?Jakzacznieszkręcić,toznowu
wyjdzieztegoafera.
–Możeniebędzietakźle.
Marcelwestchnął.
–Dlaczegopoprostuniechceszimpowiedzieć,cosię
naprawdęzdarzyło?
–Ztegosamegopowodu,dlaktóregopilnujeszmnie,
żebymnieopuszczałaszkoły.Niepotrzebamiwięcej
problemówprzedmaturą.Janaprawdęchcętylko
dotrwaćdoegzaminów,apotemspakowaćsięizniknąć
stąd.Wolałabym,żebypodrodzeniewydarzyłosięjuż
niczłego.
Marcelwziąłjązarękę.
–Jesteśnajdzielniejsządziewczyną,jakąznam.Wiesz
otym?
Lenauśmiechnęłasięlekko.
–Chybajużcośkiedyśotymwspominałeś.
–Gdybymmógł,tonaprawdęzatłukłbymtwojegoojca.
–Toteżjużsłyszałam,alemojaprośba,byśtegonie
robił,nadaljestaktualna.Niechcę,żebymójchłopak
trafiłzakratki.
–Mógłbymtozrobićdyskretnie.