Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lenaniewytrzymałaiparsknęłaśmiechem.Marcel
nawetmuchybynieskrzywdziłitakiesłowawjego
ustachzabrzmiałyconajmniejzabawnie.
–Przykromi,Marcelku,alejużwieluprzejechałosię
napotwierdzaniutezy,żezbrodniadoskonałaistnieje.
–Jestempewny,żemniebysiętoudało.
Lenaprzytuliłasiędoniego,gdywchodziliwbrzozowy
zagajnik.
–Doceniamtwojechęci,alenaprawdęnietrzeba.Wolę,
żebyśmyzakilkamiesięcywyjechalistądrazem,zamiast
umawiaćwidzeniawwięzieniu.
–Przykromi,żemnieniedoceniasz–powiedziałMarcel
zuśmiechem.
Lenapocałowałagowusta.
–Jesteśnajwspanialszymfacetemnaświecie.Niemam
pojęcia,cobymbezciebiezrobiła.