Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Orestupiłwłaśniekolejnyłykpiwa,delektującsięciszą
przedswoimdomkiemholenderskim,gdyzadzwoniłjego
telefon.
Kogoznowudiablinadali?–pomyślał,sięgając
posmartfona.
NaekraniewyświetlałosięimięinazwiskoJerzego
Pieczkowskiego,właścicielażwirowni.Orestprzeciągnął
palcempoekranieiodebrał.
–Cześć,szefie,cotam?
Mężczyznanaliniiodchrząknął.
–Witaj,Orest.Możeszrozmawiać?Nieprzeszkadzam
ciwniczym?
Borowskiznowunapiłsiępiwa.
–Mówśmiało.Powiedzmy,żewłaśniekontempluję
życie.
–Tonawetdobrzesięskłada.
–Ta?
–Słuchaj,jednemuzchłopaków,któryumniepracuje,