Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
abymiećtendzieńjużzasobą.Zwłosównadalkapie
miwoda,czujęnieprzyjemnąwilgoćwbutach.Zaczyna
mniemdlić.Pewniedlatego,żeniezjadłamdziś
śniadania.Mojalodówkaodkilkudniświecipustkami.
Naszczęściejużjutrobędęmogłazrobićzakupy.
–PaniGancarek?–Otwieramoczy,kiedysłyszęswoje
nazwisko.
Widzęprzedsobąpielęgniarkę,wcześniejniemiałam
zniądoczynienia.Jestwysokaiszczupła,chciałobysię
powiedzieć,żenawetkoścista.Mafarbowaneblondwłosy
upiętewciasnegokoka,któryuwydatniaciemneodrosty.
Ichybapięćdziesiątkęnakarku.Przeztowszystkokobieta
przypominaminiecomoją…mamę.
–Proszęzamną–mówiiwprzeciwieństwie
dorejestratorkizaszczycamniespojrzeniem.Posyła
minawetuśmiech.
Ściskamnieodniegowdołku.Wtakisposóbmogłaby
uśmiechaćsiędomniemojamama.
–Idziemy?–dopytujepielęgniarka,kiedyniereaguję
najejpoprzedniąkomendę.
–Tak.–Podnoszęsięzkrzesła.
–Tędy.–Kobietawskazujemidrogę,poczymodwraca
sięnapięcieiidzieprzodem.
Podążamzanią.Prowadzimniekorytarzamiwgłąb
kliniki,nicniemówi.Wkonsekwentnymmilczeniu
docieramydowindy.Najwyraźniejdziśbędziemidane
zobaczyć,jakwyglądaprzychodnianawyższychpiętrach,
dotejporyodwiedzałamjedyniegabinetylekarskie,które
znajdująsięnaparterze.
–Jestemtrochęprzeziębiona–przyznaję,kiedy
pielęgniarkawciskaguzikprzywołującywindę.
–Mhm–mruczykobieta,poczymwysuwaspodpachy
tablet.Wybudzagoiprzezchwilęjejpalcetańczą
powyświetlaczu.
Wmiędzyczasiepojawiasięwinda.Wchodzimydoniej,
mojaopiekunkawybierapiętro,naktóremamysięudać.