Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przyciskzcyferkądwapodświetlasięnazielono,drzwisię
zamykają.
–Katarniejestprzeciwwskazaniemdoprzyjęcialeku?
–pytam,gdzieśwgłębiduszypragnąc,abytakwłaśnie
było.
–Nie,absolutnienie–słyszę.
–Aha–bąkam.
–Przecieżnieprzerywasięleczeniastandardowymi
pigułkami,kiedypacjentsięprzeziębi–dodaje
pielęgniarka,jakbywyczułamojelęki.
Kiwamgłową.Onicwięcejniepytam,kobietateż
jużnicniemówi.Jeślirzeczywiściespostrzegłamoje
obawy,toniemazamiarumniebardziejuspokajać.Nie
komentujenawettego,żejestemcałaprzemoczona.
Ciszawypełniaprzestrzeńtakszczelnie,żeaższumi
miodniejuszach.Windasięwlecze.Przeztowszystko
zaczynamsięzastanawiać,czywcześniejszyuśmiech
kobietyniepojawiłsięprzypadkiemtylkowmojej
wyobraźni.
Zamomentwindadocieranadrugiepiętro.
Pielęgniarkawysiadapierwsza,prowadzimniedopokoju
oznaczonegonumeremdwieściedwanaście.
Pomieszczeniewyglądajaktypowypokójzabiegowy,
dostrzegamwnimznajomesprzęty.Odrobinęmnie
touspokaja.
–Dziśpierwszaaplikacja.–Kobietazasiada
zabiurkiem.–Polegaćbędzieonanaprostejiniekcji
domięśniowej.Proszętonajpierwprzeczytać–podaje
miplikkartek–apotempodpisaćtunadole.–Kartkuje
godoostatniejstronyipokazujemiwłaściwąrubrykę.
–Dobrze.–Przejmujęodpielęgniarkidokumenty,
atawstajezmiejscaikierujesiędowyjścia.Bezsłowa
znikazgabinetu.
Wracamspojrzeniemdopapierów,zaczynam
jeprzeglądać.Szybkodochodzędowniosku,żetocoś
nakształtkartyinformacyjnej,podejrzewam,żejest