Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chwilą...Jestsparaliżowanyiobłąkany...Leczczemużpanimnie
otowszystkozapytuje?...
Niedaławprostodpowiedzi.Natomiast,jakbysnułagłośnoswą
myśl.
—Sparaliżowany?Obłąkany...Dobrzemutak!...Dobrze!...Kara
Boża...Niedługopożyje...Dziwne,żedotychczasznimsięnie
załatwili?...Przecieżimprzeszkadza...Atadjablica?
—Szanownapani!—rzekł,chcącwyjaśnićtęcałąniezwykłą
scenę.—Nierozumiemkogopaniprzeklina,ocojejchodziijakich
jamógłbymjejudzielićinformacji?Któżjestowądjablicą?...
—Tylkojednaistniejenaświeciekobieta,wktórąwcieliłsię
szatan!...
—MapanihrabinęOrzelskąnamyśli?—podchwyciłzły.—Ona
mabyćtądjablicą?Sądzę,żepanisięmyli...Bardzozniejpiękna
imiładama...
Jakiśchichot,podobnydoskowytu,wyrwałsięzpiersinieznajomej.
—Jużcięzdążyłaoczarować!—wykrzyknęłazpasją
—Oczarowała!Ostrzeżsię!...Zawróćpókiczas...Uciekaj!...
—Ależ,pani...
—Samniewiesz,wcoonacięwciągnie!...Zginiesz!...Zginiesz...
—Proszęmówićwyraźniej!...
—Czyżwarto?Tyśzaślepiony!...Itakniepojmiesz!...
Malarzzamierzałjeszczeocośzapytać,leczwtejżechwilikobieta
naglepuściłajegoramięiznikławmrokurównieżniespodziewanie,
jaksiępojawiła.
Chciałpogonićzanią,leczrozmyśliłsięitylkomachnąłręką.
—Tfu,dolicha!...Warjatka...
Stanowczo,tegodniaKrzeszawciążspotykałyniesamowite
przygody.
—————————————
Kiedymalarzopuściłpałacyk,natwarzyOrzelskiejosiadłdziwny
wyraz.Znikłzniejówuśmiechwesołyiniecolubieżny,azarysowało
sięnaniejjakieśokrucieństwo.
Beznamysłuweszłazpowrotem,dogabinetu,wktórymsię
znajdowałbladymężczyzna,siedzącywfotelu.Skuliłsięonjakby
najejwidok,anajegopomarszczonej,wygolonejtwarzy,którą
okalałysiwebokobrody,znówodbiłsięwyrazprzerażenia.
—Więcnamyśliłeśsię?—zapytała.