Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zewszystkimiotymrozmawiała,alenagleprzestało
jątoobchodzić.Taknamsięprzynajmniejwydawało.
Potemodkryliśmy,żeznalazłapapieryadopcyjne
iswojeświadectwourodzenia.Ciężkocięznaleźć.
Mymusieliśmywynająćprywatnegodetektywa,ale
możeBonniemiaławięcejszczęścia.
–Zaraz,zaraz–przerywammuzdenerwowana.
–Zgodniezprawempowinniściedostaćświadectwo
urodzeniazezmienionymidanymi.Wżadnych
papierachniemamojegonazwiska.
–Owszem,alebyłoztymtrochęzamieszania.
Metrykęzezmienionymidanymidostaliśmydopiero
pojakimśczasie.Kazalimizniszczyćprawdziwą.
–Tylkożetegoniezrobiłeś–wchodzimuwsłowo
Lynn.
–Przepraszam.–Zerkanażonę.–Ilerazymam
jeszczepowtórzyć,żebardzomiprzykro?
–Nieodezwałasiędomnie–mówiępochwili,
patrząctęskniewstronędrzwi.Zjadłambabeczkę,nie
mamtujużnicdoroboty,aleciekawośćbierzegórę.
–Copamiętaciezdnia,wktórymzniknęła?–pytam.
–Powiedziała,żejedziezprzyjaciółmipodnamiot.
–Lynnwzruszaramionami.
–Tak,jużtosłyszałamodwas.Gdziewtedybyliście?
Patrząnasiebielekkoskonsternowani.Nieprzywykli,
byktośoceniałichzachowanie.
–Pracowaliśmy–odpowiadaLynn,mrużącoczy.
Mówitakgłośno,żekilkuinnychgościkawiarnirzuca
namzaciekawionespojrzenia.Pewniesąwdzięczni
zarozrywkęiciesząsię,żechoćnachwilęmogą
oderwaćsięodwstrętnejlurywkubkach.