Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odobowiązków,alechętnieteżwyświadczamkoleżeńskie
przysługi.Zamianagodzinami,gdyktośpotrzebuje
wolnegoporanka,abywyskoczyćdourzęduzałatwićcoś
pilnego,albopopołudnia,żebyodebraćdzieckozeszkoły,
nigdyniestanowiładlamnieproblemu.Służęteżswoją
wiedząidoświadczeniem.Okazujesię,żetowszystko
jednakzamało.
Jakzwykle.
Uciekamwzrokiemwbok,gapięsięnaścianę
obwieszonądyplomamidocenta.Czujępiasekpod
powiekami.Sądziłam,żemamwokółsiebieludzi,którzy
darząmniesympatią.Izaufaniem.Możenawetprzede
wszystkimzaufaniem.
Ula,okolicznościdośćniezręczne…
Niemamnaniewpływukontruję,wracając
spojrzeniemdoJankiewicza.Mężczyznamazbolaływyraz
twarzy,wygląda,jakbybyłomuniedobrze.Albopoprostu
jakbymusiałprowadzićrozmowę,wktórejwcaleniechce
uczestniczyć.
Jateżniemamnaniewpływumówi.Podobniejak
nanastrojepracowników.
Milczę,bokompletnieniewiem,comiałabym
munatoodpowiedzieć.Niebędęprzecieżwymieniać,ile
razypomogłamtemuczytamtemu.Teraztobez
znaczenia.
Ula…podejmujeprzełożony.Jeśliomniechodzi,
tonaprawdęnicsięniezmieniło.Mężczyznaprzykłada
dłońwokolicęserca,jakgdybyskładałprzysięgę.Ale
wkatedrzehuczyodniezadowolenia.
Znówpatrzęwbok.Przyglądamsiędyplomom,jakbym
widziałajepierwszyrazwżyciu.
ŹlesięztymczujęzapewniaJankiewicz.Ale
musiszzrozumieć,żeznalazłemsięwsytuacjibez
wyjścia.Mamnadzieję,żeniebędzieszwiecznieżywiła
domnieurazy.
Wiecznieżywiłaurazy…powtarzam,bojuż