Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mnóstwo.
–Proszępani?Nicpaniniejest?–padłokolejnepytanie.
–Co…coznim?–zapytałamjedynie,próbującnatychmiast
wstać,coszybkookazałosięniemożliwedozrealizowania.
Wgłowienieznośniemiwirowało.Pozatymludzie,którzy
prawdopodobniechcielimipomóc,niepozwolilimisięporuszyć.
–Proszęsięuspokoićiniewykonywaćgwałtownychruchów
–powiedziałjedenzratowników,akiedynieodrazuzareagowałam,
dodał:–Proszędaćsobiepomóc.
Dopierowtedynieopodaldostrzegłaminnągrupkęludzi
wewściekłoczerwonychuniformach.Wydawalirozkazyichyba
udzielalikomuśpomocy.Dlaczegostwarzaliwrażeniemocno
zaniepokojonych?
Jezu…Cojanarobiłam?
***
Wszpitaluzrobionomimnóstwobadań.Naszczęścienieodniosłam
poważniejszychobrażeńMiałamtylkolekkiewstrząśnieniemózgu,
którebyłowynikiemupadkuzwysokości.Lekarzezapewnili,
żetoniegroźne.Powiedzielijeszcze,żemiałammnóstwoszczęścia,
boupadłamwprostnapoduszkępowietrzną,którąrozstawilistrażacy.
–Coznim?–pytałamusilnie.
Nadalniktniechciałminiczegopowiedziećotamtymstrażaku.
Terazbyłamjużzupełniepewna,kimbyłfacetwciemnymstroju
zkaskiemnagłowie.Przyszedłmnieuratować,ajanajpierwwzięłam
gozasamegokrólapiekieł,apotemzajakiegośpsychopatę.Boże,jaki
wstyd.
–JestRODO,proszępani–słyszałamstalewodpowiedzi.
–Informacjinatematstanuzdrowiapacjentamożemyudzielaćtylko