Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rodzinie.
–Róziu!–usłyszałamnagle,adosali,wktórejleżałam,wbiegła
mojastarszasiostra.–Nicciniejest?
Niebaczącnadoktora,któryspojrzałnaniąwymownie,dopadła
dołóżkaizaczęłamnieściskać.
Cholera!AlboAnkamiałatakąkrzepę,albojanaprawdębyłam
poobijana,bowłaśnieodkryłam,żebolimniekażdyskrawekciała.
–Doweselasięzagoi–wysiliłamsięnastaryżart.–Prawda,
paniedoktorze?
Anianiemalnatychmiastmniepuściła.Wreszcieraczyładostrzec
towarzyszącegomimężczyznęwzielonymkitlu.Bąknęłaciche„dzień
dobry”,apotemodrazuzasypałagolawinąpytańdotyczącychmojego
stanuzdrowia.
–Życiupanisiostrynicniezagraża.Dziśjeszczezostanieunas
naobserwacji,alemyślę,żejutrosporządzimywypis.
–Och,dziękiBogu–zaszczebiotała.
–Alboraczejdziękitemustrażakowi,któryjąwyniósłzpożaru
–dodałanaglepielęgniarka,którazajrzałatuzarazpoAni.
Namyślotymczłowiekuznówpoczułamsięnieswojo.Toprzeze
mnieucierpiał,choćnadalniebyłampewna,wjakimstopniu.
Wszyscymówilionimiotym,cozrobił,wychwalaligopodniebiosa,
aletego,coznim,niktniechciałmipowiedzieć.
Nieskwitowałamjednaktejripostyanisłowem.Bowłaściwenie
miałamnicnaswojąobronę.Zachowałamsięstrasznie.Aleskąd
mogłamwiedzieć,kimbyłtenfacet,którynaruszyłmojąprywatność?
Czytotakciężkozrozumieć,żenieprzywykłam,żebyjacyśobcy
ludziewdzieralisięprzezbalkondomojegomieszkania?Dlaczegonikt
niepojmował,żegdyodkryłam,cosiędziejeikimtaknaprawdęjest
tenczłowiek,zwyczajniezakręciłomisięwgłowieiniechcący
pociągnęłamgotrochęzamocno?Naprawdęniezrobiłamtegocelowo.