Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Patrzyłemnawybawicielkęzuwielbieniem.Życzyłemjejjaknajlepiej.
Pragnąłem,byjejdzieciwyrosłynawielkie,zdrowewieloryby.
Ubolewałemnadlatami,gdyludziemasowopolowaliiwybijali
temajestatyczneiinteligentnezwierzęta.Czyżone,tak,jakimy,nie
chciałypoprostużyćwspokoju?
Nimzasnąłem,mojemyślipowróciłyjeszczedotychutraconychdni,
gdyobejmowałemAlicję,gdycałowałemiprzytulałemdosiebie.
Tęskniłemzanią.Musiałemodejść.Niemogłempozwolićnato,
coniechybniebysięstało,gdybympozostał.Jejpotencjał,możliwości,
jakiewniejdrzemały,pozostałybyniewykorzystane.
Byłbymdlaniejniczymwięcej,jakciężarem.Itakpoświęciłajużdla
mniesporoztego,oczymmarzyła.Tylkodziękimojemuodejściu
mogławspokojuoddaćsiępracynaukowejimedycznej.Wkraju,
którynaniązasługiwał.
Tobyłdługidzień,pełenemocjiiwrażeń.Mogłemzasnąćwspokoju.
Natwardejichropowatejpowierzchnimartwychkoralowców,które
tworzyływysepkę.Zpalącymiodzasklepionychsoląrannastopach.
Zposmakiemoceanuwustach.
Słońcenurkowałojużpowolizahoryzontemipierwsze,pojedyncze
gwiazdyukazałysięmoimoczom.Zniemałymtrudempołożyłem
sobiedłońpodgłowę,byniecozłagodzićniewygodę,wjakiejsię
znalazłem.Niemiałemjużnawetsiłyiochotygramolićsiędomojego
prowizorycznegoobozu,możekilkadziesiątmetrówdalej.Byłomijuż
naprawdęwszystkojednowtejchwili,cosięwydarzy.Cosięstanie
zemną.Tak,jakbympogodziłsięzeświatem.Jakbymzgodziłsię
naśmierć.Jakbymzaakceptowałwszystko.
Tojednakniebyłkoniectegodniainiebyłtoteżkoniecwrażeń.Nim
zasnąłem,czyteżraczejpadłemkamiennymsnem,niczymtrup,
usłyszałemjeszczewyraźnypluskwody,niezbytdalekoodemnie,
gdzieśwlagunie.Tylkospojrzałemwtamtąstronę.
Niepewny,czytosen,czyjawa,przetarłemwolnądłoniąoczy,ale
tylkopotraktowałemjeresztkamimorskiejsoli,jakiemiałem
narękach.
Gdyjużprzestałyszczypać,mrugałemimrugałemzniedowierzaniem.