Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zgadzasię.Mogęprosićnasłowo?
Haniawyszłazkobietądoprzedpokoju.Policyjnapsycholog
zjakiegośpowodupatrzyłananiązsurowością.
Uważam,żerodziceniepowinnibyćterazprzesłuchiwani.
Imówiętojakopsychologdodała,poprawiajączsuwającesięzjej
nosaprostokątneokulary.
Todobrze,bomyślępodobnie.
To…och,podobnie?
Zaskoczyłampanią?
Wtakimrazienierozumiem,corobitupaniiszefgrupy
prowadzącejdochodzenie.
JakoprokuratorpowtórzyłaOsulzakobietąuważam,
żerodzicepowinnipoznaćludzi,którzybędąposzukiwalimordercy
ichcórki.Łatwiejbędziewtedyimuwierzyć,żesystemnie
makompletniegdzieśichtragedii.Comogłobybyćtrudne,gdybyśmy
poznalisięwchwiliprzesłuchania.
Zaskoczyłamniepani.
Wracającdosalonu,czułanasobiebadawczespojrzeniepani
psycholog.Mogłabysięzałożyć,żekiedykobietawrócidodomu,
sprawdzi,jakątotragedięprzeżyłaprokurator.AleHanianie
planowałajejwtymwyręczać.Wystarczyłojej,żeMirekpatrzył
naniątak,jakbywkażdejchwilimogłasięzałamać.