Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pozatym,kiedyjestsięsamej…
Całkowicietorozumiał.Skłoniłsię,takżezpowagą.Zamilkli.
Pociągwaliłdalej,obnażającswąciemną,płonącąpierśprzed
wzgórzamiidolinami.Wwagoniebyłociepło.Zdawałosięjej,
żewspartaociemnośćmknie,żejestunoszonacoraztodalejidalej.
Dobiegałydrobneodgłosy;krokiwkorytarzu,otwieranie
izamykaniedrzwipomrukgłosówpogwizdywanie…Potem
woknouderzyłydługieigłydeszczu…Aletobyłobezznaczenia…
tobyłonazewnątrz…aonamiałaprzecieżparasolkę…wydęławargi,
westchnęła,otwarłaizamknęładłonie,itwardozasnęła.
Przepraszam,przepraszam!
Zbudziłonagłeotwarciedrzwiprzedziału.Cosięstało?Ktoś
wszedłizarazwyszedł.Starszypansiedziałwswoimkącie,jeszcze
bardziejwyprostowany,zrękamiwkieszeniachpłaszcza,
zezmarszczonymibrwiami.„Ha,ha,ha!”dobiegałozsąsiedniego
wagonu.Wciążjeszczenawpółśpiąc,dotknęłarękamiwłosów,żeby
sięupewnić,żetoniesen.
Cośokropnego!wymamrotałstarszypanbardziejdosiebieniż
doniej.Obrzydliwi,wulgarnifaceci!Obawiamsię,żepanią
przestraszyli,miłaFräulein,włażąctuwtensposób.
Nie,niebardzo.Właśniemiałazamiarsięobudzić,wyjęławięc
swójsrebrnyzegarek,żebyzobaczyć,któragodzina.Półdopiątej.
Oknowypełniałochłodneniebieskieświatło.Teraz,kiedyprzetarła
szybę,zobaczyłajasnepola,grupkibiałychdomówjakgrzybki,drogę,
„jakzobrazka”ztopolamipoobustronach,pasemkorzeki.Ależ
topiękne!Ależinne!Nawetróżoweobłoczkinaniebiewyglądały
inaczejniżwdomu.Byłochłodno,aleudała,żejestznaczniezimniej,
roztarładłonieizadrżała,podciągająckołnierzpłaszcza,bopoczułasię
takaszczęśliwa.
Pociągzwalniałbiegu.Lokomotywawydaładługi,przeciągły
gwizd.Wjeżdżalidojakiegośmiasta.Zaoknemprzesuwałysięteraz