Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiosną,przechadzaćsięrankiempostarannieutrzymanychalejach,
oglądaćmieniącesięróżnymibarwamikwiatyiegzotycznedrzewa
alboprzesiadywaćdługonajednejzlicznychławek.
—Chciałbymcię,ojcze,prosićochwilęrozmowy—powie-
działzbliżającsiędowielkiegoplatana,wcieniuktóregoodpoczy-
wałPolybos.
Król,nieokazujączdziwienia,ująłgozarękęiposadziłoboksie-
bie.Przezchwilęprzyglądałmusięzpełnymczułościuśmiechem,
apóźniejpowiedział,podnoszączzieminiewielkikamyk:
—Mów,drogiEdypie,chętniecięwysłucham.Wczoraj,wczasie
ucztyniemieliśmyokazji,bydłużejrozmawiać.
—Wczoraj,ojcze,spotkałamniewielkaprzykrośćiotymchcę
cipowiedzieć.
—Akuratwczoraj,wdniutwoichurodzin?!
—Tak,jedenzmoichgości—pozwól,żeniewymienięjego
imienia—wychodzączmegaronu,rzuciłmiwtwarzpopijanemu,
żeniejestemtwoimsynem,alepodrzutkiemuznanymprzezciebie
iPeribojęzawłasnegosyna.Proszęcię,powiedzmizupełnieszcze-
rze,czytoprawda!
Polyboszasłoniłtwarzdłońmiidługomilczał.Kiedywreszcie
podniósłgłowę,jegostarczeustalekkodrżały.PopatrzyłEdypowi
prostowoczy.
—Tajemnicęludzkiegolosuznajątylkobogowie.Powiedz,Edy-
pie,czykiedykolwiekdaliśmyci,obojezPeriboją,odczuć,żenieje-
steśnaszymsynem?!Czynietroszczyliśmysięotwojewychowanie
itwojąprzyszłość?!Czynieprzekazaliśmyciwtestamenciewładzy
wKorynciepomojejśmierci?!Niepowinieneśsłuchaćpodłychosz-
czerców.Sprawiłeśmibólswoimpytaniem.
Edypobjąłojcaramieniemiucałowałjegopooranągłębokimi
bruzdamitwarz.
—Wybaczmi,jużnigdydotejsprawyniewrócę—szepnął.
7