Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oczywiścieobokmnie.Stanowczozablisko.Onjużinaczejnieumie.
Zresztąteraz,kiedyzależałominajegopomocy,niemogęsobie
pozwolićnażadnenieprzyjemnedlańodruchy.
Domyślamsięzacząłuwodzącożenietęsknotaciędomnie
sprowadza.Aszkoda.Jesteśdiabelnieładna.Twojapoczciwagłupia
mamamusiałasięzapatrzyćnamadonnęBaldovinettiegoalbo
poprostunajakiegośgondoliera.Onitammiewajątakiesmolisteoczy
itakiewłosyjakzmosiądzu.IstnyBaldovinetti!Czyniktcijeszcze
tegoniepowiedział?
Nie.Inawetniewiem,czytojestkomplement,bonigdytego
obrazuniewidziałam.
Lekkodotknąłmojejręki.
Przyglądaszsięmu,maleńka,codzieńpokilkarazy:wlustrze.
Ajużsamaosądź,czytokomplement,czynie.
Stryjjestnaprawdęniebezpiecznymczłowiekiemzaśmiałam
się.
Znajdujesz,żejeszcze?...
Przyjrzałamsięmu.Pomimosiwychwłosów,zmarszczekkoło
oczuikołoustbyłuosobieniemmęskościwpełnymrozkwicie.Gdyby
nieto,żenigdyniemiałampociągudostarszychpanówiżesię
gojednaktrochę(międzynamimówiąc)boję,ktowie,czynie
potrafiłabymsiępoważniejnimzająć.Tożdopierobyłbyskandal.
Wyobrażamsobieminępapy!...
Niejeszcze,leczdopieroterazpowiedziałamzumiarkowaną
zalotnością.
Musiałamgoprzecieżjaknajżyczliwiejdosiebieusposobić.
Zaśmiałsięzniejakimukontentowaniemi,jakaklasa!Każdyinny
dyletantwdziedzinieuwodzeniapozwoliłbysobiewpodobnym
momencienajakiśśmielszygest.Onprzeciwnie.Wstałi,powoli
nalewającsobiewino,przezparęchwilbyłodwróconydomnie
plecami.Cozakokiet!
Wyobraźsobiezacząłtonemzwierzeńżerzeczywiścieczuję
siędiabelniemłody.Zaczynamnietoniepokoićnawet.Przecieżtojuż
pięćdziesiątka,aczłowiekzamiastbyćpoważnymiczcigodnym
dziaduniem,mawciążzielonowgłowie.
Zaprzeczyłamżywo: