Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żetozrobisz,uśmiechnieszsiędomnie,bodnisię
uśmiechają,szczególniete,wktórychpojawiłasię
Paulinka.
Twojacórka
Magdalena
5czerwca1995roku–poniedziałek
Dżordż,zobacz(!),wreszcie
napisałamlist,którysiedziałwemnie
zadługo.Urodziłamgo,jakPaulinkę,
wtakichsamychbólach...Musiałam
tozrobić.Dladobrawłasnego.Czujęsię
lżej,choćjeszczenieznamżadnego
rozwiązania,któremogłobymipomóc
wprzywróceniusytuacjidotzw.normy.Tylko–cotojest
norma?
Czyjasięmieszczęwnormie?
Czyteżpozaniąwystaję?
Teoriajestteraznieważna.Rzeczywistośćskrzeczy,jak
wdramatachWyspiańskiego.Więcmuszęjejpodołać.
Wrzuciłamlistdoskrzynkiodrazu,jeszczewczoraj.
Idobrze.Boktowie,czydzisiajzrobiłabymtosamo.
Możewostatniejchwilirozerwałabymkopertę,spojrzała
nadrukiwystraszyłasięsłówrozmemłanych,rozlazłych,
tegodupolizusostwa,tejpokoryiwszystkiego,cojest
wliście.
Aprzecieżniebyłamnieszczera,pisząc.Pisałam
zpotrzebyserca,aniezchłodnejkalkulacji.
Terazażmnietrzepiezezłości.
Pojakącholerętaksiępłaszczyłam,Dżordż?
Pocotacałażebranina?
Siłąnikogoniemożnazmusićdomiłości.Iwogóle:
oczymjamówię–ojakiejmiłości?Mogłabymwreszcie
wyzbyćsięmrzonekizobaczyćtylkoto,cojest,anie
cochciałabymwidzieć.
JestPaulinka.