Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Idźdodomu–powiedziałam–chcębyćsama.
Odwróciłsięgwałtownieichybamiałłzywoczach.
Albotakmisięwydawało.
Albochciałam,byjemiał.
–Alejutroprzyjdę,dobrze?
Nieodpowiedziałamnic.
Pochwiliusłyszałamdźwiękzamykanychdrzwi.
Mogłamwreszcieusiąśćwfoteluipłakaćtakgłośno,
jaktylkomisięchciało.
7czerwca1995roku–środa
Nieprzyszedł.
Zatelefonowałwieczorem,żeniemiałodwagi.Moich
łezizłościboisiębardziejniżdawniej.Chciałbydobrze,
awychodziźle.
Nieumiesięznaleźćwnowejsytuacji.
Takpowiedział:wnowejsytuacji.
Milczałam.
Niewiedziałam,jakzareagowaćiczywogólewarto
jakkolwiek.
Nowasytuacja!Kurczęblade!
Wystraszyłagonowasytuacja!Anibypoconamstara
sytuacja?
Poconam,dodiabła,to,cojużprzerabialiśmy?!
Pocoto,cojużbyło?
Każdasytuacjajestnowa,toprostejakdrut.
Łatwosięwytłumaczyćstwierdzeniem:sytuacja
mnieprzerosła.Ajaniechcę,bymniecokolwiek
przerastało.Tojachcęprzerastaćcokolwiek
iwszystkiemożliweprzyszłesytuacje.Takmidopomóż
Bógiwszyscyświęci!
Alenajpierwjasamasobiemuszędopomóc,bojak
sobieniepomogę,tonawetPanuBoguniebędziesię
chciałonamniespojrzeć,anidaćmiszansy.
Ależjestemwściekła!
Jakbymsięszalejunażarła.Jakbymkłębekdrutu
kolczastegopołknęła.
Jestembrzydkajaknoclistopadowa.