Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
możliwe,żejednagoniładrugą.Możejakaśbiedna
kobietauciekaławłaśnieprzedswoimoprawcą.
Przylgnęłambokiemdościanybudynku,sięgającręką
pojedenzeschowanychnoży.Maestanęłazamną,
poczymwysunęłazkieszenisztylet.Uśmiechnęłamsię
dosiebie.Życzępowodzeniatemu,ktonapatoczysię
nanasdwie.
Hałasprzybierałnasile,więcprzygotowałamsię
domożliwegoskokunanapastnika.Sądziłamjednak,
żetadwójkawybiegnienagłównąulicę,
codamimożliwośćocenieniasytuacji.Losnatomiastjak
zwyklespłatałmifigla.
Sprawcycałegoharmidru,zamiastbiecdalejprosto,
skręciligwałtowniezarógkamienicy,przyktórejsię
czaiłyśmy.Wpadlinanaszrozpędu,coposkutkowało
widowiskowymzderzeniem;mojapotylicaprzywitałasię
zbrukiem.
Szumwypełniłmiuszy,acałyświatzawirował.
Przymknęłampowiekiwnadzieinachwilęulgi,alenadal
leżałamprzygniecionaprzezczyjeściałodoziemi.
Tomnieocuciło.Otworzyłamoczyimomentalnietego
pożałowałam.
Paraciemnychźrenicprzyglądałamisięznapięciem.
Problememniebyłysameoczy,lecztwarz,która
znajdowałasięwzbytmałejodległościodmojej.
–Niccisięniestało?–zapytałniskigłos.
–Złaźzemnie–wysyczałam.
–Wnioskuję,żenie–odpowiedziałnaswojepytanie.
Albotengościusięuśmiechnął,albojamusiałamnieźle
uderzyćsięwczaszkę.
Wyciągnąłdomniedłoń.Miałamzignorowaćtengest,
aletakmocnokręciłomisięwgłowie,
żeprawdopodobniebezjegopomocyznowuznalazłabym
sięwpozycjileżącej.Schowałamwięcdumędokieszeni
ichwyciłamrękęnieznajomego.