Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NiepojedziesznatylnymsiedzeniuodparłCole.Tozbyt
ryzykowne.Ktośmógłbycięzobaczyć.Azresztąpewniepróbowałbyś
zwiać.
Clancyprychnął.
IoddalićsięodwynikówbadańprojektuŚnieżyca,zanim
jezniszczę?
Colerzuciłmiporozumiewawczespojrzenieiuśmiechnąłsiębez
słowa.Zdałamsobiesprawę,jakatokorzyść,żeZielonezapamiętały
wynikibadań.Clancyniemiałpojęcia,żenawszelkiwypadek
stworzyliśmyrodzajkopiizapasowej.
Tobrzmirozsądnie,prawda,perełko?
PociągnęłamCole’anakorytarzizamknęłamzasobądrzwi.
Możerzeczywiścieniepowinniśmygozabierać.Jeśliwymkniesię
namnaRanczu,możewszystkozniszczyć.Zacisnęłamdłonie
wpięści,usiłujączwalczyćwstręt,jakimnapawałomniewspomnienie
tego,żenaiwnieuwierzyłam,mamClancy’egopodkontrolą.
Niektórzyprzychodzilinaświat,bynigdyniepodnieśćoczu
naludziobok.Byliskupienijedynienawłasnychzachciankach
ipotrzebach.Niktinnyniemiałdlanichznaczenia.Odcinalisię
odwspółczucia,litościipoczuciawiny.Niektórzyprzychodzili
naświatjakopotwory.Teraztorozumiałam.
HejszepnąłCole.Jateżnajchętniejbymgoudusił,chyba
otymwiesz?
Mawięcejmasekniżnajlepszyteatrostrzegłam.Jeślicośnie
przynosimubezpośrednichkorzyści,niewspółpracuje.Ajeślicoś
muzagraża…
Niemadociebiestartu,perełko.
Chciałabym,żebytakbyło.Potrząsnęłamgłową.
Skupmysięnatym,comożenamdać,jeślizdołamyprzewieźć