Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
−Niepojedziesznatylnymsiedzeniu–odparłCole.–Tozbyt
ryzykowne.Ktośmógłbycięzobaczyć.Azresztąpewniepróbowałbyś
zwiać.
Clancyprychnął.
−IoddalićsięodwynikówbadańprojektuŚnieżyca,zanim
jezniszczę?
Colerzuciłmiporozumiewawczespojrzenieiuśmiechnąłsiębez
słowa.Zdałamsobiesprawę,jakatokorzyść,żeZielonezapamiętały
wynikibadań.–Clancyniemiałpojęcia,żenawszelkiwypadek
stworzyliśmyrodzajkopiizapasowej.
−Tobrzmirozsądnie,prawda,perełko?
PociągnęłamCole’anakorytarzizamknęłamzasobądrzwi.
−Możerzeczywiścieniepowinniśmygozabierać.Jeśliwymkniesię
namnaRanczu,możewszystkozniszczyć.–Zacisnęłamdłonie
wpięści,usiłujączwalczyćwstręt,jakimnapawałomniewspomnienie
tego,żenaiwnieuwierzyłam,iżmamClancy’egopodkontrolą.
Niektórzyprzychodzilinaświat,bynigdyniepodnieśćoczu
naludziobok.Byliskupienijedynienawłasnychzachciankach
ipotrzebach.Niktinnyniemiałdlanichznaczenia.Odcinalisię
odwspółczucia,litościipoczuciawiny.Niektórzyprzychodzili
naświatjakopotwory.Teraztorozumiałam.
−Hej–szepnąłCole.–Jateżnajchętniejbymgoudusił,chyba
otymwiesz?
−Mawięcejmasekniżnajlepszyteatr–ostrzegłam.–Jeślicośnie
przynosimubezpośrednichkorzyści,niewspółpracuje.Ajeślicoś
muzagraża…
−Niemadociebiestartu,perełko.
−Chciałabym,żebytakbyło.–Potrząsnęłamgłową.
−Skupmysięnatym,comożenamdać,jeślizdołamyprzewieźć