Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Da​isy,tyteżidzieszprze​rywamubab​cia.
Dziew​czynasa​pie.
Co?Dla​czegomamwy​cho​dzićprzeznią?
Dlatego,żesiębłaźniszsyczę,kierującwzrok
nawejściedosali,gdziegościezbierająsię,byobejrzeć
naszwy​stęp.
ToniejawyglądamjakPillsburyDoughboy
poprzedaw​ko​wa​niucu​kruszy​dzi.
Mojepo​liczkipłoną,naję​zykujużmamri​po​stę.
Ty...
Wystarczyucinababciaiwyprowadzanas
naze​wnątrz,zdalaodspoj​rzeńgo​ści.
MogęjeodwieźćoferujewujekArbor,zerkając
niepewnienamojąsukienkę.Prawdopodobnienie
podobamusięwizjaciastawaniliowego
rozsmarowanegonatylnymsiedzeniujegoczerwonego
mer​ce​desa.
Franksiętymzaj​miemówibab​cia,przy​ci​ska​jącdłoń
dopiersi.Zamykaoczyibierzegłębokioddech.Kiedy
jeotwiera,kulęsięnawidokmalującegosięwnich
roz​cza​ro​wa​nia.
Frank?pytaDaisy,gdyprawniknaszejrodziny
przechodziprzezdrzwiidołączadonasnazewnątrz,
we​zwanyprzezbab​cię.AgdzieSte​wie?
Niktnieodpowiadanapytanieomiejscepobytu
naszegokierowcy.Franktrzymajużwrękukluczyki
iotwieraczarnegoSUV-azaparkowanego
nagigantycznympodjeździezastawionymsamochodami.
Odwracamsię,bybłagaćbabcięalboprzynajmniej
przeprosić,aleonajużwchodzidośrodka,awujekArbor
dep​czejejpopię​tach.Drzwiza​trza​skująsięzanimi.
LepiejjużchodźmyodzywasięFrankswoim