Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przeróbkamiznaleziskzwyprzedaży,któreznosiłam
doszkoły.CzasamiMileszawoziłmnienawet
donajbliższegolumpeksuwCreekson.Ianirazunie
za​py​tał,dla​czegowogólero​biętamza​kupy.
Poprostu...Nagletaksięskupianakanapce
zindykiem,żemożnabypomyśleć,żetoefektowne
dziełosztukiwmuzeum.Wiem,cochcepowiedzieć,
bojużotymrozmawialiśmy.Biorącpoduwagę,
żeskoń​czy​łemszkołę,po​win​naśsiębar​dziejotwo​rzyć.
Że​byśniespę​dziłaostat​niejklasysama.
Tegoniedodaje,alewybrzmiewatowciszy.Tonie
tak,żechcębyćsama,boniechcę,ibolimnie,
żewszyscyinnimająprzyjaciół,którzyzatrzymująsię
przyichszafkach,byśmiaćsięzmemów,lubpłaczą
znimiwłaziencezpowodudramatuwzwiązku.Ale
onnierozumie,żewolębyćsama,niżczućsięsamotna
zprzyjaciółmi,którychobchodzątylkomojenazwisko
ipieniędzenakonciebankowym.Aonoobecnieświeci
pust​kami.
Dzwoneknaddrzwiamirozbrzmiewa,ratującmnie
przedkoniecznościąkontynuowaniarozmowy.Miles
wzdycha,wślizgującsięnazaplecze,ajapodchodzę
dolady,byprzywitaćkolejnegoklienta.Podużym
kapeluszuprzeciwsłonecznymzasłaniającympołowę
twarzyodrazupoznaję,zkimmamdoczynienia,
iza​czy​namwy​cią​gaćskład​niki.
Dzieńdobry,paniCapolliwitammojąnauczycielkę
ztrzeciejklasy.Jeststałąklientką.Jakzawszepastrami
nażyt​niejbułce?
Tak,kochanieodpowiada,wpatrującsięwswój
te​le​fon.Pa​mię​tajo...
Mijakilkasekund,wczasiektórychkładęnakanapkę
pastramiismarujęjemusztardą.Kiedykobietasięnie