Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
19
WkilkadnipotejzimowejeskapadzieJanek,podchodząc
doustawionegonazakładowymparkingusamochodu,
powiedziałponurodoczekającejnaniegoprzyaucie
żony:
–Uwaga!Dostałempodwyżkę.
–Ile?–Gabrysiawstrzymałasięnachwilę
zzamknięciemdrzwisamochodu,byhałasichzamykania
niezagłuszyłodpowiedzimęża.
–Anie,nie!Spoko!Możesztrzasnąćdrzwiami.–Dał
znaćręką,żeniewartoażtaknasłuchiwać!–Jedną
grupę,tojestjakieśsiedemdziesiątzłotychnaczysto.
–Nowiesz,przyszczególnejsympatii,jakąprezesnas
obdarza,tagrupatochybaitakjakiśwypadekprzy
pracy!–Gabrysianiemogłapowstrzymaćsię
odsarkazmu.
AntypatiaprezesadoGabrysi,późniejprzeniesiona
takżenajejmęża,tojednazniewielurzeczy,której
prezesjestodbardzodawnawierny.Ztejwierności
dobyciapamiętliwąświnią,panprezes,szefdużej,
liczącejsięwkrajufirmyobuwniczejwmieściemiędzy
jeziorami,jestznanywieluludziom,którzy–podobnie,jak
Gabrysia–kiedyśmielinieszczęściepostawićmusię
okoniem.Tośmieszne,aleczasemjedynymgrzechem
tychludzibyłotylkoto,żepamiętaliczasy,kiedypan
prezes...niebyłjeszczeprezesem!Pamiętali,jakczłowiek
ten,zwykłymistrzwydziałowy,przyjeżdżałpodbramę
zakładu,podpisywałlistęobecności,poczymodwracał
sięnapięcieiruszałwdługą,czylizałatwiałswoje
sprawy:odwoziłdziecidoprzedszkola,jechałpozakupy
alboustawiałsięwkolejcedowydziałupaszportowego
zawizamiipaszportem,bypotemmócwyjechać