Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pójdęsięprzywitaćzinnymipowiedziałamzwestchnieniem.
Wiedziałam,żetodopieropoczątek.
Wdomubyłogwarno.Miałamwrażenie,żetrwaimprezastulecia.
NajpocieszniejszyzrodzinywujekMarekmusiałjużconieco
chlapnąć,bopostanowiłuprzyjemnićpozostałymtozebranie
przyśpiewkami.Jednaznichwłaśnierozbrzmiewałagromko:
„Oj,młoda,tymłoda,jużniejesteśnasza,czekającięjajaigruba
kiełbasa”.
Dzieńdobry!przywitałamsiędośćgłośno.
Zapadłacisza.Wszystkieoczyzwróciłysięwmojąstronę.Jeśli
miałabymzamiarzetrzećwszystkimuśmiechyztwarzy,
toodniosłabymstuprocentowysukces.Szkoda,żenietobyłomoim
celem,wizytęmiałabymodfajkowaną.Takjaksięspodziewałam,
ciotkiotoczyłymniewianuszkiem,wzdychającwspółczująco.
Jaksię,czujesz,Zuzanno?zapytałapłaczliwiejednaznich.
Jakotako.
Bowiesz,kochana,mytutajjakbykorzystamyzokazji,
żezjechałasięcałarodzinaichybaniemasznamzazłe,że…
Oczywiście,żeniemamzapewniłam,przerywając.
Przyjechaliścienawesele,ażezweselanici,to…toniepowód,
żebyściemielistypęurządzać.
Kamilsięodezwał?spytałamamarzeczowo.
Nie.
Cozałajza!podjęłatematciotkaBogusia,któranajwyraźniej
skończyłapopalać,bojużwróciłazpodwórka.Aktozatowszystko
zapłaci?!Przecieżweseletojestogromnywydatek.Ty,Zuza,nawet
niemyślopokrywaniuwszystkichkosztów.Panmłodyzwiał,ale
trzebadraniaznaleźćiniechwyskakujezkasy.
NowłaśniepoparłaciotkaWeronika.Albowiecieco,