Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–powiedziałCu.
–Nieśmiejęsię,tylkodrwię,boniedowierzam.
Atoróżnica–powiedziałaŁowczyni,wycierającślady
brudnychrąk,jakiezostałynajejzłotejsierści.
–Jeszczesiędonichprzyzwyczaisz–zauważyłaCiara.
Iroześmiałasię,widzącminękobietycentaura.
Brighidzaśnigdyniesłyszałatakpięknego,
muzycznegośmiechu.
–Terazmojakolejnadrwiny–burknąłCuchulainn.
–Och,Cuchulainn,tyztymidziećmiświetniesobie
radzisz.Onecięuwielbiają!–powiedziałaCiara.
–Ichuwielbieniemnienieinteresuje.Chcętylko
bezpieczniedoprowadzićjedoZamkuMacCallana
–rzuciłostroCuchulainn,przybierającswoją
bezbarwną,obojętnąmaskę.
–Jasne–powiedziałaCiara,aninamomentnie
przestającsięuśmiechać.
Interesujące,pomyślałaBrighid,jakpoufale
tapiękna,skrzydlatakobietamówidoCu.Ijak
ignorujejegooschłośćiobojętność.
–ZostawięcięzCuchulainnem.Jestzorientowany.
Jeślibędzieszczegośpotrzebować,będziewiedział,czy
możemytymsłużyć.Niemamytutajzbytwiele,Brighid,
alechętniedzielimysiętym,comamy.
–Dziękuję–powiedziałaBrighid,odruchowo
odpowiadającnaciepłoiotwartośćCiary.
–Cuchulainn,posiłekwieczornybędziewdługim
domu,jakzwykle,powieczornymbłogosławieństwie.
Proszę,przyprowadźBrighid.Ibyłobymiło,gdybyśtym
razemzostałizjadłznami.–Ciarauprzejmieskinęła
głowąBrighid,poczymodwróciłasięizgodnością
odeszła.