Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tupełennienawiści.
Wiem.Brighidpowoliskinęłagłową.
Elphameotymniewie.Przynajmniejmamtaką
nadzieję.Niechciałbym,żebystraciładomnie
zaufanie.Pokręciłgłowąiuniósłdłoń,
bypowstrzymaćją,gdypróbowałasięodezwać.Nie,
niemamnamyślitego,żeprzyszedłemtutajzintencją
wyrżnięciatychhybryd.Aleszukałempretekstu,
szukałemkogoś,nakogomógłbymzrzucićwinę
ipomścićBrennę.
Tobyniewróciłojejżycia,Cu.
Anoniewróciłoby.Izamiastpretekstu,zamiastrasy
demonów,znalazłemludzi,którychnauczonoszczęścia.
Znowupotarłczoło.Szczęściejestwszędziewokół
mnie.Jestemotoczonyichszczęściem.Aletoniemoje
szczęście,niewspółodczuwamznimi,poprostunie
czujętego,cooni.
Brighidpoczuładoniegonagłyprzypływsympatii.
Miałtwarzznaczniestarsząniżjegometrykaurodzenia
iwyglądałnazagubionegoisamotnego.
Powinieneśwracaćdodomu,Cu.
Powinienem...Cuchulainnniedokończył,
boprzerwałomuskrobaniewwiszącąwdrzwiach
skórę,izarazpotymukazałasięlśniącasrebremgłowa
Kyny.
Ciarapowiedziała,żebymprzyszłapociebie.
WyszczerzyłasiędoCuchulainna,poczymskierowała
swojebłyszcząceoczynaBrighid.Ipociebieteż,
Łowczyni.Zarazrozpoczniesięwieczorne
błogosławieństwo.Niechcielibyściegoopuścić,
prawda?
Zaraztamprzyjdziemy,KypowiedziałCuchulainn
zuśmiechem.
Dziecięcagłowaznikła.
Wieczornebłogosławieństwo?spytałaBrighid.
KażdegodniaoddającześćEponie.Owschodzie