Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iuśmiechnąłsiędomniepokrzepiająco.Dałdupyidobrzeotym
wiedział.Jużjakonastolatekbudziłemwludziachstrach.
Kiedydomoichuszudotarłodgłosmłotka,asędziawygłosił
wyrok,niebyłemzdziwiony.Chociażkrewwmoichżyłachwrzała
zpoczucianiesprawiedliwości,nazewnątrzpozostawałemopanowany
icierpliwy.Odwróciłemsięiposłałemostatniespojrzeniewstronę
MaksymilianaFlensa,którywinienbyłkrzywoprzysięstwa.Kiedyś
mizatoodpowie.
Czerwonatabliczkagłosiła:„Zakładpoprawczydlanieletnich
wPuszczkowie.Wstępwzbroniony”.Zplecakiemturystycznym
naplecachprzekroczyłembramę.Kilkukolesipompowało
nazewnątrz.Jedenznichszczyciłsięszczególnąkondycją,robił
pompki,stającnarękachgłowąwdół.Odrazuzrozumiałem,ktotutaj
rządzi.Chłopcyprzerwalićwiczeniaizaczęlicośgadaćmiędzysobą.
Jedenznichnamniegwizdnął.
Cześć,pizdeczkozawołałten,którystałnarękach.Teraz
położyłdłonienabiodrachiprężyłspoconemuskuły,rzucając
mipełnewyższościspojrzenie.
Pospieszsię,chłopczeponagliłmniekurator,czując
wkościach,żeszykujesiębójka.Złamas,którymnieprzedchwilą
wyzwał,byłodemniewyższy.
Pójdęsiętylkoprzywitać.
Ruszyłemwkierunkuekipyopanowanymkrokiem.Podrodze
dogasiłempapierosanapopielniczce.Tomojeostatniemachy,nim
zarekwirująmiwszystkieprywatnerzeczy.Wśródchłopaków
przeważaliumięśnienikolesiewmoimwieku,aleznalazłosięrównież
kilkumniejszychimłodszych.Niemogłempozwolićsobienaokazanie
słabości,boinaczejmniezjedzą.Będącdwakrokiodnich,poluźniłem
ramiączkoplecaka.
Jakmnienazwałeś?spytałemzniedowierzaniem.
Pizde…