Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Koleśniezdążyłskończyć,gdyżbłyskawiczniezdjąłemplecak
iwykorzystującsiłęrozpędu,przyjebałemmunimwryj,padł
naziemię.Takjaksięspodziewałem,niktnieruszyłzodsieczą.
Położyłemmustelażnaszyiinacisnąłemmocno.Próbowałmnie
zsiebiezepchnąć,alejateż,kurwa,byłemsilny.
Jeszczejedennietrafionydobórsłówiodetnęcigłowę.
Zrobiłsięczerwonynatwarzyizacząłsiękrztusić.Mimowielkiej
masyniemógłmniezsiebiezepchnąć.Wiedziałem,żekuratorjuż
wezwałpomoc.Innikolesienasotoczyli.
Zabrałemplecakzgłowykutasazniewyparzonymjęzorem.
Zapamiętajciesobie,jadajętylkojednoostrzeżenie.
Zaplecamisłyszałem,żezbliżasiękilkaosób,więcpodałem
chłopakowirękę.Wstał,próbujączaczerpnąćpowietrza.
Cotusiędzieje?
Wśródkilkustrażnikówrozpoznałemmężczyznęzsiwymi
włosami.
Kolegasiępotknąłodparłemzbeznamiętnymwyrazemtwarzy.
Mimotego,żegośćmiałnaszyiśladypoduszeniu,jegochłopaczki
mniepoparłyidyrektorgównomógłmizrobić.Wtejczęściniebyło
kamer.
Obecnie
Pięćmiesięcynajachcieztrzemakobietamibrzmiałojakmarzenie.
Jednakniedlamnie.Byłemznudzony.Wkurwiałmnieichpiskliwy
chichot,brakmózguiostretipsy,którymicochwilęmniedrapały.
Dlategowłaśnielądowałemnaprywatnympoznańskimlądowisku.
Pogodapozostawiaławieledożyczenia,alenawetdeszczokazałsię
lepszyniżwidokSamanty,Jessitejtrzeciej.Toniebyłyich
prawdziweimiona,alenawetniechciałomisięwtownikać.Zakasę