Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bar​dzo...ró​żowo.
Chcia​ła​byśgodo​tknąć?pytaCa​me​ron.
Walczęznatychmiastowymodruchempokręcenia
głową.Przystanienapropozycjębyłobyrównoznaczne
zradykalnądegradacjąwobrębiespołecznościszkolnej.
NawetQuinnniebyłabywstaniepomócmiprzywrócić
mo​jejte​raź​niej​szejpo​zy​cji.
Nodalej,niewstydźsięnalegaCameron,
po​chy​la​jącsięisię​ga​jącpomojądłoń.
Zanimzdążęsięodsunąć,mojarękalądujenajego
przyrodzeniu.Mamwrażenie,jakbymtrzymała...rączkę
szczotkidowłosówowiniętąwludzkąskórę.Zaskoczona,
otwieramszerokooczyiobojeprzenosimywzroknajego
pe​nisa.
DziękiBogu,ktośdomniedzwoni.
Zrywamsięzkanapy,wdzięcznawszechświatowi
zaura​to​wa​niemniezopre​sji.
Tak?Odbieramtelefoniprzechodzędokuchni,
pró​bu​jączła​paćod​dech.
Se​rene?ZtejstronyMar​cia.
O,hej,Marciawitamsięzasystentkąmamy.Jak
tamwNo​wymJorku?
Średnio.Twojamamamiaławłaśniewypadek.
Byliśmynarozdaniunagród,gdzie...Marcianachwilę
zawieszagłos,amojemyśligalopująwniebezpiecznym
kierunku,starającsięwjakiśsposóbdokończyćjej
zdanie.Jakitobyłwypadek?Chodziocośpokroju
rozlaniawinanakreacjęczycośgorszego?Przewróciła
siękoń​czywresz​cieMar​cia.
Oddychamzulgą.Mediajejtowybaczą.Hayden
PanettierewkońcuteżzaliczyłaupadeknaMetGali.
AHeidiKlumnarozdaniunagródEmmy.Okazujesię,