Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dopieropokwadransietowarzystwoprzysąsiednimstoliku
uregulowałorachunekiwstało.
Nieznajomabyławysoką,dobrzezbudowanąkobietą.Gdy
przyglądałsięjejsylwetce,doszedłdoprzekonania,żepoczątkowo
uległzłudzeniu.
Nieznałtakiejnapewno.
Niezawiódłsię,oczekując,żepodczaswciąganiarękawiczek
spojrzyznowunaniego.
Jakżebyłapiękna!Spodzmrużonychpowiekobserwowałjejprofil,
dumny,zimnyinamiętny.Wyglądałanalatdwadzieściapięć,lecz
mogłamiećwięcej.
PrzechodzącobokstolikaDruckiegoprześlizgnęłasięwzrokiem
pojegotwarzyiznowuobudziłysięwnimwątpliwości,chociażwyraz
jejoczudobitnieświadczył,żepatrzynakogoś,kogowidziporaz
pierwszywżyciu.
Odprowadziłjąwzrokiemdodrzwi,zapłaciłzakawęizarozbitą
popielniczkęiwyszedł.
NowyŚwiatbyłzatłoczony,tłumyposuwałysięwolno
chodnikami,jezdniąsunęłarzekasamochodów.Jaskrawereklamy
neonowebiływoczyostrymiczerwonymiliniami.
—NaNowolipie!
BorysZałkindsamotworzyłdrzwi.
—Halo,kapitanie,otoznowupanawidzęwpełnejgali.Obawiam
sięjednak,żebyłemcierpliwszyodkaczek,którewoczekiwaniupana
musiałysięporządniewysuszyćwrondlu.
Podalisobieręce.Pokojówkawbiałymfartuszku,dygnąwszy
zkokieterią,odebrałapaltoDruckiego.
—Czyżbymtakbardzosięspóźnił?-zudanymprzerażeniem
zapytałDrucki.-Miałemnaprawdęsprawędośćwielkiejwagi.
—Czyżby?-roześmiałsięZałkind,wprowadzającgościa
dojadalni.-Oileznampańskigust,kapitanie,niesądzę,byjejwaga
przewyższałapowiedzmy,sześćdziesiątpięćkilo!
Druckizrobiłskupionąminęiodparłzpowagą:
—Sądzę,żeomyliłsiępannajwyżejodwa,trzykilogramy.
—Obawiamsię,kapitanie,żeprzezkobietyspóźnisiępanotyle
dopiekła,żejużnajwygodniejszekotłyzesmołąbędązajęte.