Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zapłaciłrachunek,porozmawiałwesołozkelneremiwyszedł.
Warszawabardzosięzmieniła.
Wprawdziepoznawałbezomyłkiulice,alepamiętałjecałkiem
inne.Wowychdawnychczasachbyłatoniemaldziura
prowincjonalna...
Zacząłpadaćśnieg.
Druckiwszedłdocukierni,kazałdaćsobieczarnejkawyizaczął
przyglądaćsiępubliczności.
Najwięcejbyłokobiet.Podwie,potrzyprzystoliku,
odpoważnychpodlotkówdorozchichotanychstarszychpań,bardzo
mocnoumalowanych.
Zastanawiające-pomyślał-żewszystkie,właściwiemówiąc,
ładneiwszystkiewyglądająwzględniemłodo.Gdziesiępodziały
stareibrzydkiekobiety?...Aleipięknychniema...
Zprawej,podfilarem,siedziałydwiebrunetki.Mniejsza,
wpopielicowymfutrze,żarłoczniejadłaciastkaiatakowałaDruckiego
spojrzeniamipołyskliwychoczu.Zlewejpodoknemsamotnaszczupła
blondynkaskracałasobieoczekiwanienakogoś,ktosięwidocznie
spóźnił,spoglądaniemtonazegarek,tonaDruckiego.Tużprzednim
zajmowałowiększystoliktowarzystwozłożonezdwóchpanów
ijednejpaniwczarnymlśniącymfutrze.
Jeden,łysawyblondynwdużych,rogowychokularach,opowiadał
cośmonotonnymgłosem,drugi,przysadkowatystarszypan
znieznośnąmanierąotwieraniaizamykaniażółtejczeczotkowej
papierośnicy.TwarzykobietyDruckiujrzećniemógł,gdyżsiedziała
dońtyłem.Widziałtylkopromieńjasnychzłoto_blondwłosów,
wystającyzbokuspodkapeluszaiopartąnastoledługąładnąrękę,bez
pierścionków,cobardzolubił.
Jaknazłośćnieobejrzałasięanirazu,atymczasemzbliżałasię
ósmaitrzebabyłojechaćdoZałkinda.
Jeszczepoczekam-uśmiechnąłsiędosiebieDrucki,
konstatującwmyśli,żetrzebabyćnaprawdęniepoprawnym
kobieciarzem,żebydlatakbłahegopowoduspóźnićsięnaważną
rozmowę.
Wreszciepostanowiłużyćwypróbowanegosposobu.Wziąłdorąk
leżącyopodaldzienniki,udajączaczytanego,zsunąłnaziemiędużą
szklanąpopielniczkę.