Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Janiewiem,cownimbyło,alewpanu,kapitanie,jestakurattego
samegodwarazywięcej.
—DobrychłopbyłtenBilly-powiedziałzuśmiechemDrucki.
—Kapitanie!Janiemamjeszczepięćdziesiątki,aledużorzeczy
widziałemijednowiem:grunttoczłowiek!Nietoważne,"jak"i"co",
aletylko"kto".OtóżobajTinkelmanyitenRybczyńskichodzązamną
jużoddwóchmiesięcy.Telefonują,pytają,zaczepiają.Poprostunie
dajążyć.Onichcą,żebymjaodkupiłtęknajpę.Ludzi,comająwięcej
gotówkidiabelnieterazmało,więcprzyczepilisiędomnie.
Ajaimmówięwciąż:-pocomitenkłopot?Samtegoprowadzićnie
będę,achoćbyterazisamczortpoprowadził,toitakradynieda.
Zapaskudziliściefirmę,pieszkulawąnogątamniechodzi,jakkto
chceziewaćznudów,towoliziewaćwdomu.
—Igratis-dorzuciłDrucki.
—Pewno.Jaimtakmówię,alemyślę,żetakniejest.Człowiek
znerwemizgłowąiztym,cowłaśniemaBilly,mógłbyinteres
postawićnanogi.Jeśliwłożyjeszczezdziesięćtysięcydolarów...No,
copanotympowie?...
—Cóżpowiem?...Chcepan,Jack,kupićtębudęimniezrobić
dyrektorem?
—Itak,inie.Chcękupić,aledospółkizpanem.
—Wolneżarty.Jagroszaprzyduszyniemam.
Załkindwzruszyłramionami:
—Copangada,kapitanie,przeciepółgodzinyklarowałempanu,
żepansamtożywykapitał.Japanupowiemtak:jazaryzykujękupić
odnichtengips.Alenapańskienazwisko.Panbędziewłaścicielem.
Postawipanbudęnanogi-todobrze,nie-totrudno.Alejawierzę,
żepanpostawi.Rozumiepan?Takacichaspółkaipółnapół?
Druckiwstałipokręciłgłową:
—Nie,Jack,niejestemżebrakiemijałmużnynieprzyjmuję.
TerazjużZałkindniewytrzymał.Zerwałsięzmiejsca,zaczął
biegaćpopokoju,wymachiwaćrękoma,targaćwłosyikląćnaczym
światstoi.
—Jakto,jego,CzarnegoJacka,posądzająotakierzeczy?!
Toczłowiekamożeszlagtrafić!Tolepiejwziąćnóżiodrazu
gozarżnąćwsamoserce!CóżtosobiekapitanWinklerwyobraża!