Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Wyskoczyłztramwajuiszybkonastawiłkołnierzpalta.Siekł
drobnydeszczzmieszanyześniegiem,odWisłyciągnąłprzejmujący
chłodemwiatr.
Nieznałwcaletejdzielnicymiasta.Gdyprzedkilkunastulaty
mieszkałwWarszawie,Żoliborzjeszczenieistniał.Natymmiejscu
rozciągałysięobłepagórki,terenCytadeli.
Pomimodośćwczesnejporyulicabyłapusta.Zbliżyłsiędolatarni
ijeszczerazrzuciłokiemnanotatkę:Dębowa26.
Straciłdobrepięćminutnawypytaniejakiegoślękliwego
przechodniaokierunek,wktórymmaiść,byodnaleźćulicęDębową.
Niezdziwiłsięzaniepokojeniemzaczepionego.Wiedział,żeswoim
wyglądemniemógłwzbudzićzaufania:zniszczoneizabłoconeubranie
naszerokichbarachiodtygodnianiegolonatwarz.
Zchaotycznychinformacjiprzechodniawynikało,żetrzebaskręcić
wprawo,późniejbędzietor,azatoremczerwonakamienica,później
nalewoitrzeciaczydrugauliczkaznównaprawo.Mruknął
"Dziękuję",zapchnąłzmarzniętedłoniegłębokowrękawyiruszył
szybkimkrokiem.
Wiedział,żeniezabłądzi.Miałwrodzonyinstynktorientacji
wnieznanychterenach,poprostujakiśwęchprzestrzeni,którynie
zawodziłgonigdy,czytowsetkachobcychmiast,czy
nakarkołomnychbezdrożachgór,czywzawiłychlabiryntach
oceanicznychportów...
Gdyzawróciłnaprawo,wiatrznowuuderzyłmuwoczy
prysznicemostrychjakigłykropelekiwdarłsiępodpłaszcz.Wchwili,
gdyprzystanął,wyminąłgowszalonympędzieogromnysamochód.
Dojegouszudoleciałjakbystłumionykrzyk,następniejużcałkiem
wyraźnybrzękstłuczonejszybyiautozniknęłonazakręcie.
Odwróciłgłowę:ulicabyłapusta.Poobustronachstałyzrzadka
małedomkiociemnychoknach.
Oho-mruknąłdosiebie-jakaśgrubszarobota.
Nazakręcieprzyświetlelatarniujrzałkilkakawałkówgrubego
szkła.Machnąłrękąiruszyłdalej.Pokilkuminutachodnalazłulicę
Dębową,jeszczemniejzabudowanąniżinne,izatrzymałsięprzed