Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Phoenixbyłazbytwściekła,żebycokolwiekwymyślić.
Patrzyłatylkonatępiękną,kurewskoszczupłąkobietę
isiedziałaprzyczajona,żebywraziepotrzebywypaść
zsali.Wmilczeniumierzyłalaskęwzrokiem.Nawet
piękna,bogataGracemiaładośćolejuwgłowie,
byzmienićtemat.
Rzeczywjejtorbiewciążsązimne,choćjuż
odpewnegoczasuleżąwdomu.Phoenixkładzietorbę
napudleiwyciągakoszulę,natyleczystą,żeodbiedy
możnająstrzepnąćiwłożyć.Robiącto,niepatrzy
naswojeokropne,tłustecielsko;poprostuściągakurtkę,
zdejmujejednąkoszulęiwkładadrugą.Tajestnieco
luźniejsza.Wpieprzonymośrodkukazalijejjeśćtrzy
posiłkidziennie.Spasłasięjakświnia.Resztyciuchównie
zdejmuje.Obszernespodniesąnajlepsze,jakiema,nawet
jeślicuchną.Phoenixpatrzynasiebieistarasię
wygładzićubranie.Czujesięogromna,aleitakjest
całkiemnieźle.
Wośrodkumiałaniewielerzeczydozabrania.
Wystarczyło,żespakowałaciuchyikilkastarychzdjęć.
Niepatrzynazdjęcia,alemaca,żebysięupewnić,
żesąwtorbie,zanimschowajązawiększymzpudeł.
Napodłodzeleżyparęmokrychbrezentowychpałatek
iwytartykoc;Phoenixprzewidującowciągajezapudła,
żebywyschły.Ostateczniemożesięokazać,żejednak
będziemusiałatuspać.
Towystarczającodobryplan.
Nagórzewujzostawiłpapierosynastole.Phoenix
uśmiechasię,ponieważgdyniktniepatrzy,wujjest
naprawdęrównymgościem.Kiedydorastali,był
świetnymchłopakiem,bardzodlaniejdobrym.Zabierał
jąnaprzejażdżkirowerowepoparkuSt.John’s,sadzał
Phoenixnakierownicyijechałostrożnie,trzymając
ikierownicę,ijąsamą,bobyłamałaiokropnie
niezdarna.Wtamtychczasach,przedurodzeniemjej