Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pryskałobłotozmieszaneztopniejącymśniegiem.Miastobiednych
powojennychanalfabetów,pomyślałaKępińska,wiedząc,żeniemal
czterdzieściprocentmieszkającychtuludziniepotraficzytaćanipisać.
Zapatrzyłasięwprzestrzeńzaoknem.Nanagichgałęziachtopoli
pojawiłysięzalążkiliści.Słońceprzytuliłodziśmiastoniczym
piastunkauratowaneodzgubyniemowlę.
Siedziałasobiewłaśniewpojemnymfotelu,popijałaherbatę
zalabastrowoczystejfiliżanki.Najejkolanachleżałdrugitom
Trędowatej.SkończyłasięVSymfoniaGustavaMahlera.Spodigły
osadzonejnakręcącejsiępłycieszelakowejdolatywałytrzaski.
DopokojuwszedłstarostaKępińskiweleganckodopasowanym,ale
lekkojużznoszonym,szarymgarniturzewprążki.Podszedł
dokomody,naktórejstałpatefonHisMaster’sVoiceośmioboczna
skrzyniawkolorzemahoniu,zezłotątubą.Podniósłiodsunąłramię
gramofonu.
Kochanie,wybieramsiędoDobrzańskich,zepsułmisięzegarek,
idoSzmula,byprzymierzyćzamówionysmoking.
Mójdrogi,alecóżtysiętakstroisz?Czyżbyśmiałjakiśromansik
naboku?AmożemasznaokuRywkęSzmulównę?No,no!Bobędę
zazdrosna.
Kochanie,jestgorzej,niżmyślisz:tonieboginimiłości,tylko
bożekpolityki.Stanowiskozobowiązuje.Noblesseoblige.
Akonkretnie?drążyłamałżonka,chcącsiępoprostupodroczyć
ztymswoimpoczciwympanemTadeuszem.Odłożyłaksiążkę
naokrągłydrewnianystolik,stojącytużobokfotela.
Przecieżcimówiłem.Starostanieznaczniepodniósłgłos.
Spieszyłsię,niemiałochotynapogaduszki.Wiem,wiem,nie
interesujecięto;ijeślicośpowiem,tytoodrazuwymazujeszsobie
zgłówki.
NiebądźSfinksem…
PrzyjeżdżapremierWincentyWitos.Podjąćgomusimygodnie.