Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ApannaMaryniaodpowiedziałazprostotą:
–Emilkakochamniebardzoidlategomniechwali.
Choćbytobyłaprawda,coonamówi,tojednak
przypuszczam,żeniezewszystkimipotrafiębyćtaką.
–Wczoraj,rzeczywiście,zrobiłapaninamnieinne
wrażenie,alebyłapanizmęczonaisenna.
–Byłamtrochę.
–Iczemupanispaćnieposzła!Służącymógłmizrobić
herbaty,awreszciebyłobysięibeztegoobeszło.
–Nie,takmałogościnniniejesteśmy.Papamówił,
żewypada,abyktóreśznaspanaprzyjęło.Bałamsię,
żezechcesamczekać,ajemutoszkodzi,więcwolałam
gozastąpić.
Połanieckipomyślał:„Podtymwzględemmogłaśbyć
spokojną,alejesteśpoczciwa,żeosłaniaszstarego
egoistę”.
Następnierzekł:
–Przepraszampaniąizato,żezarazzacząłemmówić
ointeresach.Tokupieckieprzyzwyczajenie.Aleteż
potemsamsobiepowiedziałem:„Jesteśtaki,owaki!”
–izewstydemprzepraszam.
–Niemazaco,boniemawiny.Panupowiedziano,
żejasięwszystkimzajmuję,więcpanudałsiędomnie.
Zwolnazorzerozpalałysięcorazmocniej.Poniejakim
czasiewrócilikudomowi,ileżewieczórzapowiadałsię
piękny,więcsiedlinawerendzieogrodowej.Połaniecki
wszedłnachwilędosalonu,poczymwrócił
zestołeczkiemodnógiprzyklęknąwszyzaczął
gopodsuwaćpodstopypannyMaryni.
–Dziękuję,bardzodziękuję...–odpowiedziała
pochylającsięiobejmującrękomasuknię.–Jakipan
dobry!...Dziękujębardzo!
Aonmówił:
–Jajestemznaturynieuważny,alewiepani,ktomnie
nauczyłtrochętroskliwości?Litka.Jątrzebanadzwyczaj
ochraniaćipaniChwastowskamusiotympamiętać.