Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ustópwzgó​rza.
Mogłaoszczędzićsobietrudupatrzenia,któragodzina.
Wiedziałaprzecież,żewyjechałzgaju,azwykłbył
przejeżdżaćtędyzawszeojednejitejsamejgodzinie,
dzieńpodniu,odwielumiesięcy.Byłtomężczyzna
wysoki,którydoskonalesiedziałwsiodlei,jadąckonno,
pa​liłfajkę.
Wyjęłalornetkęzfuterałuinastawiłaszkła,
podniósłszyjedooczu.Ciekawośćniezrozumiała,nie
dodarowania!Janezdawałasobieztegosprawę.
Widziałaznówwąską,ostrątwarzestety,plamę
siwiznynaskroniach;grubąkoszulęskautazwyłożonym
kołnierzem.Mogłabygonarysować,czegozresztąnie
omiesz​kałajużuczy​nić.
„JaneCarston,jesteśbezwstydnąkobietąmówiła
dosiebiesurowo.Czytenczłowiekjestczymkolwiekdla
ciebie?Nie!Aosnuwaszgozłotąprzędząpoezji?Tak!Czy
toniewulgarnaciekawość,młodzieńczapogoń
zatajemniczością,sprowadzającięcodzieńranoikażą
ciszpiegowaćtegośrednichlat,nieszkodliwegozgoła
dżen​tel​mena?Tak!Niewsty​dziszsię?Nie!”
Ten,którybyłprzedmiotemrozmyślańJane,
przejeżdżałwowejchwiliustópwzgórza.Delikatnym
ruchemgładziłgrzywęwierzchowca.Patrzyławślad
zanimzezmarsz​czonąbrwią,do​pókinieznik​nął.
PanJamesLexingtonMorlakestanowiłzagadkędla
całejokolicy.OddwóchlatzajmowałWoldHouseityle
onimwiedziano,żemusiałbyćbogaty.Niemiał
przyjaciół,gdyżniktgonieodwiedzał.Wikaryzłożył
wizytęnowoprzybyłemuwłaścicielowiWoldHouse
wkrótcepojegozainstalowaniusię,próbując
gowciągnąćdodobroczynnychinstytucji;tenofiarował
ładnąsumkęnawskazanecele,alewymówiłsię
odwszelkiegoosobistegoudziału.Nieskładałwizytani