Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Poszedłemnaspacer.
-Towszystko?
Zszelestemhalekwbiegłazanimnaschody.
-Najpierwmniezmuszasz,żebyzaprosićtegookropnegoGuya
Delanceya,którypijejaksmokipodszczypujekobiety,apotem
znikasz.Ipojawiaszsięwtakimstanie.
Jordanwszedłdoswojejsypialni.
ABerylzanim.
-Byłemnadługimspacerze.
-Atojestdługieprzyjęcie.
-Beryl,bardzomiprzykrozpowoduGuya,aleniemogęteraz
otymrozmawiać.Niedotrzymałbymsłowa.
-Rozumiem.Podeszładodrzwiizerknęłananiego.Umiem
dochowaćtajemnicy.
-Jateż,idlategonicniemówię.
-Lepiejsięprzebierz.Boktośmożespytać,dlaczegowspinałeśsię
popnączachwisterii.
Wyszła,zamykającdrzwizasobą.
Jordandopieroterazzauważyłliśćwystającyzbutonierki.Włożył
innysmoking,wyczesałgałązkizwłosówiposzedłnadół,
bydołączyćdogości.
Chociażbyłojużdobrzepopółnocy,szampanlałsięstrumieniami,
awsalibalowejbyłorówniewesołojakpółtorejgodzinywcześniej,
gdywychodził.Porwałkieliszekzmijającejgotacyiwmieszałsię
wtłum.Niktniewspomniałjegonieobecności,możeniktjejnie
zauważył.Podrugiejstroniesalistołybyłyzastawionewspaniałymi
przekąskami.Wziąłkawałekszkockiegołososia.Włamywaniesię
tociężkapracaibyłterazgłodnyjakwilk.
Powiewperfumimuśnięcieramieniadłoniąsprawiły,żesię
odwrócił.StałazanimVeronicaCairncross.