Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kobietdużostarszychodadoratora!
–Słuchaj,Krystian.–Pochylamsięlekko,żebynasze
twarzesięzrównały.–Jasięnieumawiamnarandki.
Odponaddwudziestulatminiewypada.
Wyciągamdłoń,żebypokazaćobrączkę.Nagle
dostrzegam,żejejniemam.Przecieżodjakiegośczasu
jużjejnienoszę…Adokładnieoddnia,gdypostanowiłam
sięrozwieść.
–Obrączkajestwszafce–kłamiępośpiesznie.–Ale
widaćodcisk,otutaj.
–Ponaddwudziestulat?–pytazniedowierzaniem.
–Towyszłaśzamąż,będącdzieckiem?
Mimowolniesięuśmiecham,choćtotanichwyt.Bajera,
żenibytakmłodowyglądam.
–Nieobrażamsię,jakktośmniepytaowiek–mówię
pewnymgłosem.–Niewstydzęsięswoichczterdziestu
pięciulat,więcmitutajniesłodź.
–Powaga?!Myślałem,żemaszzdziesięćlatmniej.
–Jasne…
–Naprawdę.Myślęsobie:„Troszkęstarszaodemnie,
aleniewiele”.
–Troszkę?–prychamśmiechem.–Wedługciebie,skoro
maszdwadzieściapięćlat,amniesugerujeszdziesięć
więcej,tojest„troszkę”?
–Mamtrzydzieścilat–wyprowadzamniezbłędu.
–Więctobybyłotylkopięć.
WstajęzprzyrząduipoprawiammójniemodnyT-shirt.
–Alewpraktycejestpiętnaście,więctojuż„sporo”.
Niechciałamzabrzmiećsarkastycznie,alechyba
takiegotonuużyłam.Krystianprostujesięinaglestajemy
zbytbliskosiebie.Jestjakieśdwadzieściacentymetrów
wyższy,więcmusimiećprawiedwametry.Jamam
niecałemetrosiemdziesiątwzrostuizasadniczorzadko
ktośpatrzynamniezgóry.Niejestemprzyzwyczajona
dopodnoszeniawzroku,szczególnieżenacodzieńnoszę
obcasy.Terazstoimynaprzeciwkosiebie,ajamuszę