Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdziałaniazabezpieczeńsieci?–usłyszałemłagodnygłos
iodwróciłemgłowę.
PrzyboksieMarcinastałaniezbytwysokablondynka,
zwłosamiupiętymiwluźnykok.Miałanasobiebordową,
ołówkowąsukienkęiniebotyczniewysokie,czarneszpilki.
Wyglądałanatrochęstarsząodemnie,alewsumienie
przeszkadzałomito.Onamożeibynamniezasługiwała.
–Tak–odezwałsięMarciniodwróciłsiędobiurka,
abyznaleźćpapiery,októrechodziło.–Właśniemiałem
znimidociebieiść.
–Wtoniewątpię–mruknęłakobietaiprzejechała
wzrokiempocałymmoimciele.
Wiedziałem,żewpadłemjejwoko.Którejkobiecienie
wpadłobywokotakumięśnioneiwypracowane
godzinamitreningównasiłowniciało?Musiałabychyba
byćniewidoma.Wiedziałem,żegdybymteraztodobrze
rozegrał,tendzieńskończyłbysięznacznielepiej,niżsię
zapowiadał.
–Przepraszam,żeodciągamMarcinaodpracy,alejest
moimnajlepszymprzyjacielemipotrzebujęjegowsparcia
–powiedziałem.–Rzuciłamniewczorajdziewczyna
imojesercejestwrozsypce.
Kobietapodniosłaobiebrwiiwpatrywałasięwemnie
zniedowierzaniem.Pochwilizaczęłasięśmiać.
–Naprawdędwudziestokilkulatkilecąteraznatakie
teksty?–spytała.
–Rozumiem,żejesteśztych,którewolązadufanych
wsobieegoistów–odpowiedziałem.
Niewiedziećczemuzdenerwowałamniejejreakcja.