Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
–Pocomniewezwałeś?
Spojrzałemnamężczyznęsiedzącegowobrotowym
foteluprzedpółokrągłymbiurkiem.Czyonowogólebyło
praktyczne?Niepotrafiłemsobiewyobrazić,jakmożna
siedziećipracowaćprzyblacie,któryniemiałkątów
prostych.Choćzdrugiejstrony,janienadawałemsię
wogóledosiedzeniaipracowaniaprzybiurku,więc
właściwie,comogłemotymwiedzieć.
Nieczekającnato,comamidopowiedzenia,
podszedłemdoniewielkiegobarku,wyjąłemzniego
butelkęwhiskyinalałemsobiedoszklanki.Niewątpliwie
byłtotrunekznajlepszejpółki,znającwyszukanygustjej
właściciela.
–Pijeszprzedpołudniem?–spytałmężczyzna,
unoszącjednąbrew,ispojrzałnamniezwymalowaną
natwarzyzłością.
–Rozmowaztobąnatrzeźwojestniedoprzyjęcia,
niezależnieodgodziny,októrejsięodbywa–mruknąłem
irozsiadłemsięnonszalanckonakanapie.
Wypiłemzawartośćduszkiemiodstawiłemszklankę
nastolikstojącyobok.Skrzyżowałemręcenaklatce
piersiowej,mającnadzieję,żetopowstrzymamnieprzed
użyciemich,gdyusłyszęto,czegosłyszećniechcę.Tylko
on–MichałOlszański,mójstarszyodziesięćlatbrat,
potrafiłdoprowadzićmniedofuriijednymzdaniem