Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Mamateżnarazietuzostanie.Alezamieszkawosobnej
przyczepie.
–Dlaczegoniezemną?
–Botakwasbędziełatwiejupilnować.Pozatymtamsięprzyda
komuinnemu.Niebójsię.
–Tamtenpanchciałdomniestrzelać.
–Niechciał.Chciałtylko,żebyściepojechaliznami.Wrócisz
dotatycałyizdrowy,jużmojawtymgłowa.
–Obiecujepan?
–Obiecuję.Wystraszyłcię,aleniezrobicikrzywdy.Mamieteżnie.
Będęwaspilnował.ImożeszmówićdomnieBłażej.Wkońcuznamy
sięnieoddziśijesteśmykumplami,nie?
Grześniebyłdokońcaprzekonany,chociażbardzochciał
muwierzyć.
–Agdziemogę…–spytał,przestępującwymownieznoginanogę.
–Tu,patrz.–Błażejwstał,wypełniającsobąnatychmiastniemal
całąwolnąprzestrzeń.–Gdyotworzysztewąskiedrzwiczki,
toznajdzieszłazienkę.Jestwoda,wprawdziezimna,aledasięumyć
ręce,ikibelek,takiturystyczny,korzystałeśkiedyś?Całkiemwygodne
rozwiązanie,kupiłemspecjalniedlaciebie.Tylkonieszastajtąwodą
domycia,bozbiornikjestmały,aniebędęcicodziennieprzynosił.
Iniepijjej,bodostanieszsraczki.Jutroskołujęcicoślepszego.
–Sok?–drążyłchłopiecniepewnie,zniepokojemobserwując
ciemnąjamęmającąsłużyćmuzatoaletę.
–Niewiem,możesok,amożeherbatę.Zobaczymy.Jakilubisz?
–Każdy,byleniewarzywny.Najbardziejjabłkowy.
–Zapamiętam.Jesteśgłodny?
–Tak.
–Masz–mruknąłBłażej,wyciągajączkieszeninieco
rozgniecionegosnickersa.–Nadziśmusiciwystarczyć.Przyjdęrano.
Przyniosęcicośdoczytaniaipogadamy.
–Dziękuję–odpowiedziałmechanicznieGrześiprzycupnął
nabarłogu.
–Fajnyzciebiedzieciak–oświadczyłfacet.–Zadziwiające,taki
spokojnyiodważny.Jestemzciebiedumny.Poszperajpodścianą,
masztamjaśkaiśpiwór.Dobranoc.
Kiedychłopieczostałsam,zulgąskorzystałzwątpliwejjakości
toalety,pościeliłsobie,jakumiał,anastępniezawahałsięprzed
ugryzieniembatona.Zgłodussałogopotężnie,boodpospiesznie
zjedzonegoobiaduwdomuKubyniemiałnicwustach.Bardziej