Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zrozanieleniemnatwarzy.Niespieszyłsię.Spokojnieczekał,
ażkumpelbędziewstanierozmawiać.
–Maszjejtelefon?–wysapałwreszciełysyzwyraźnymwysiłkiem.
–Tylkodzieciaka.TenRudejcałypopękany.Gównowart.
–Namierzągo,debilu,iznajdąnadjezioremślady.Przecież
cimówiłem…
–Spoko,niefaflońsiętak.Pamiętam.WyjąłemkartęSIM
izostawiłemsamąwydmuszkę.Nicnienamierzą.
–Zkomórkignojateżwyjąłeś?
–Echeś–mruknąłblondynzdumąizaprezentowałnaotwartej
dłonidwamaleńkieprostokąty.
Aksonpokiwałgłową.
–Spierdalaj–warknął.
–Nie,jakie„spierdalaj”?Chybanależąmisięwyjaśnienia.Gdzieś
łaził,zanimsięspotkaliśmy?Miałeśmipomóc.Psamusiałemłapać
sam,dowlokłeśsięwostatniejchwili.Zawiodłeśmnie.Zewszystkim
zaczynasznawalaćprzeztoćpanie.Nietaksięumawialiśmy.
–Mówiłemci,żebyśspierdalał.Załatwiałemważnąsprawę.
Życiową.
–Jasne,więcejkompotu…
–Zejdźzemnie,człowieku.Sprawdź,czydobrzepozamykane,
ikładźsięspać,boniewiadomo,jakietangozacznąnamodstawiać
zrana.ZwłaszczaaktualnaBlińska.Widzę,żejużnatęokoliczność
zafundowałeśsobielepszynapój.
Błażejzzadowoleniemobejrzałpuszkę.
–Rudązajmęsięosobiście–oznajmił.
Patrzyłjeszczechwilęnależącywrakczłowieka,którychybazasnął
albostraciłprzytomność,bogałkioczneuciekłymunagledogóry.
Pociągnąłkilkałykówpiwa,sapnąłzzadowoleniemipowoliprzejrzał
rzeczyAksona.Znalazłmnóstwogłupot,którekompletniegonie
interesowały,ażwreszcietrafiłnaskórzanąkaburęzberettą.Bez
wahaniawziąłjądorękiiobejrzałzewszystkichstron.
–Niepozwolę,żebyktośnamoichoczachstrzelałdopsaicelował
dodziecka,zwyrodnialcu–mruknął.
Odwróciłsięiwyszedł,zabierającbroń.Towarzyszyłamumyśl,
żewystarczymałyłutszczęściaicałąforsęzgarniesam,boten
porąbanyćpunzwyczajniesięwykończy.