Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeprzesadziławczorajzdrinkami.Zawrotygłowyprawiepozbawiły
świadomości.Dogardłapodchodziłajejgula,którejniemogła
przełknąć.Dusznepowietrzeniemalzaciskałosięwokółjejszyi.
Wszystkowporządku?spytałakorpulentnamatkaprzedszkolaka
zawzięcieżującegobułkę.Cośkiepskopaniwygląda.
Zmęczyłamsię,bobiegłamcałądrogęwyjaśniłaLaura,ciężko
sapiąc.
Wy,młodzi,wieczniesięspieszyciewtrąciłpomarszczony
staruszekpakującysprawunkidomateriałowejtorby.Umrzećnie
będzieciemieliczasu.
Ekspedientkawwiekuemerytalnymuśmiechnęłasiępodnosem
ipuściłaokodoLaury.Znałazwidzenia.Kilkarazywtygodniu
wpadałanadrobnezakupy.Widocznienielubiłatychwielkich
zatłoczonychmarketów,gdziemożnakupićdosłowniewszystko,ale
potrzebanatodużoczasu,bowszędziepanujetłok.
Cozrobić?Takieczasywtrąciłamatkaprzedszkolaka,
przeciskającsiębliżejlady,izapłaciłazabułkępochłoniętąprzez
berbeciadopołowyiswojedrugieśniadanie.
Malecnaodchodnegłośnozaciamkałimocnotrzymanyprzezmatkę
zarękęoddaliłsięwstronęprzystankuautobusowego.
WtymczasieLaurazdążyłaochłonąćiwyjąćportmonetkę.Corusz
spoglądającwstronęprzystanku,kupiłapączkiisokpomarańczowy.
Zimąhołdowałazasadzie,żetrzebarobićwszystko,żebydostarczyć
organizmowiniezbędnyzastrzykenergii.Sprzedawczynizuśmiechem
mówiłacośozapowiadanymzałamaniupogody,aleLauramiałatylko
jednąmyślwgłowie.Niemogłasięspóźnićdopracy.Zgarniając
resztępieniędzyzlady,kątemokadostrzegłabłyskświatła.Doskonale
goznała.Niebaczącnasypiącesięmonety,wybiegłanachodnik.
Chłódnatychmiastprzeszyłdoszpikukości,aleniezwolniła.
Chwilępóźniejstaławciśniętamiędzygrupęnastolatkówgłośno
rozprawiającychozbliżającychsięferiach.DopieroterazLaura
uświadomiłasobie,żenieprzemyślałaterminuswojegowyjazdu.Nie
cierpiałatłokunalotniskuigłośnegopłaczudzieciwsamolocie,ale