Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zasobądrzwiiruszyliszybkimkrokiemwstronęfurtki.
Kiedytylkojąotworzyli,wpadlinastarsząparę
obładowanąświątecznymipakunkami.
–Ania?–rzuciłzaskoczonymgłosempostawny
mężczyzna.–Jużuciekasz?Myślałem,żechociażsię
znamiprzywitasziprzedstawiszswojegochłopaka,
októrymwczorajpoinformowałanastwojamama.
–DziadekPiotr,babciaHania–uradowałasięAnna,
oddychajączulgą.–OBoże,jakdobrze,żejużjesteście.
–Jakrozumiem,tenzwietrzałysępjużwasprzeorał
–zaśmiałsięmężczyzna,lustrującWojtkaprzyjaznym
spojrzeniem.Odstawiłczęśćpakunkówiwyciągnąłdłoń
napowitanie.–Piotr.
–Wojtek,proszępana.
–Bez„pana”,poprostuPiotr–zaśmiałsięrubasznie
dziadek.–AtomojażonaHania.Jesteśmyrodzicamiojca
naszejAneczki.
–Miłomipaniąpoznać.
–Idziemyteraznaspacer–wtrąciłaAnia.–Mama
damiznać,kiedymamywrócić.
–Jakcoś,mogęwykopaćnadworzectospróchniałe
wapno.Wkońcutodommojegosyna,aniejego.
–Piotrek–rzuciłaHania,sprzedającmukuksańca
wbok.
–Noco?Taktylkosugeruję.
–Niestresujchłopaka.Dopieronaspoznał,aitak
pewniejużsięnajadłstresuprzyWładku.Anetazapewne
teżmunieodpuściła.
–Bardziejmartwięsięonaszegosyna,bojak
goznam,togdybynieAnetka,tobysięzbłaźnił.
–Niesłuchajciegoiidźciejużnaspacer.
Porozmawiamy,jakwrócicie–dodałażyczliwymtonem
babciaHania.–Aniu,gratulujęcitegokroku,aty,